niedziela, 3 czerwca 2012

Trzynasty ♥

   - Cześć mamo.
- Dzień dobry. - powiedziałam niepewnie.
- Cześć synku. Och dzień dobry. - powiedziała wesoło.
Uśmiechnęlam się do niej , a ona do mnie.
- Mamo to jest Sophie moja dziewczyna.
- Miło mi.
Kobieta mnie uścisnęła. Byla bardzo ciepłą osobą tak jak jej dzieci.
- Mnie również. Lou dużo mi o tobie opowiadał.
- Mam nadzieje , że same dobre rzeczy.
- Oczywiście , że tak. Napijecie się czegoś?
- Nie. Mamo my już musimy iść ale będziemy jutro tak jak obiecałem.
- No dobrze.
Lou podał mi płaszczyk i sam się ubrał.
- Do widzenia. - powiedziałam jeszcze raz ściskając się z mamą mojego ukochanego.
- Do zobaczenia Sophie.
Wyszlismy z domu i poszliśmy spacerkiem do mnie.
- Mówiłem , że cię polubi.
- Tego jeszcze nie wiesz.
- Znam swoją mamę.
Objął mnie ramieniem i pocałował. W domu byłam po 19. Lou oczywiście nie chciał wejść no ale biedaczyna byl na kacu więc co się dziwić. Rozebrałam się i poszłam do mamy która siedziała przy kominku. Objęła mnie ramieniem i dała mi swoje kakao. Siedzialyśmy tak do późna. W końcu zasnęlam na mamy kolanach. Obudziłam się w tym samym miejscu tyle , że pod kocem i z głową na poduszce. Mama spała obok mnie. Postanowiłam zrobić jej niespodziankę w postaci śniadania. Poszłamd do kuchni i zrobiłam jej ulubioną jajecznicę na bekonie , grzanki i sok limonkowy. Kiedy sie obudziła była w szoku.
- Sophie sama to zrobiłaś?
- Oczywiście , że tak.
- Jesteś kochana córeczko.
Cmoknęla mnie w policzek i razem zjadłyśmy posiłek. Pozmywałam i poszłam na górę. Wzięłam długi prysznic przy glośnej muzyce. Wysuszylam włosy i dopiero wtedy sprawdziłam telefon. Sms od Louisa: Będę po ciebie o 15 xx. Miałam jeszcze godzinę więc położyłam się na łóżku i zaczęłam oglądać jakiś nudny serial. Odcinek się skończył więc podeszłam do szafy.  Wygrzebałam z niej zwyczajne ubrania. W końcu to tylko obiad.
- Sophie przyjechał Louis. - usłyszałam krzyk mamy.
- Już idę.
Spakowałam do torebki klucze , telefon i inne duperele. Mój książe czekał już na mnie na dole. Dałam mu buziaka. Założyłam kurtkę , czapkę , buty i mogliśmy już iść.
- Mamo nie czekaj na mnie.
Cmoknęlam ją w policzek i wyszliśmy.
- Wiesz , że wyglądasz pięknie? - szepnął mi na ucho.
- Dziękuję kochanie.
Wsiedliśmy do samochodu. Lou cały czas mnie rozśmieszał. Kieyd byliśmy pod jego domem brzuch mnie bolał od śmiechu.
- Louis! Brzuch mnie już boli. - jęknęlam dławiąc się śmiechem.
- Kochanie śmiech to zdrowie.
Weszliśmy do środka i wszystkie cztery rzuciły się na mnie. Przytuliłam każdą i cmoknęłam w policzek. Dopiero wtedy przywitały się z Louisem.
- Widać kogo bardziej kochają. - mruknął.
- No już się nie dąsaj kochanie.
Zwiął Daisy na ręce , a ja Pheobe która wyciągała do mnie ręce. Poszliśmy do salonu. Tak jak myślałam mama Lou była w kuchni.
- Może Pani pomóc? - spytałam wchodząc do pomieszczenia.
- Nie dziękuję. Wracaj do Louisa.
Uśmiechnęłam się i wyszłam. Lou złapał mnie za rękę i wziął na górę. Weszliśmy do jego pokoju. Był bardzo przytulny. Pocałował mnie i mocno przytuił.
- Cieszę się , że tu jesteś. - szepnął.
- Louis zejdźcie na dół! - krzyknęła jego mama z dołu.
Pocałowałam mojego Pana marchewkę i zeszliśmy na dół. Dziewczynki razem z mamą Lou siedziały już przy stole. Usiadłam obok Fizzy , a Lou obok mnie.
- Więc Sophie gdzie się teraz uczysz? - spytała jego mama.
- Nie uczę się. Znaczy leżę od czterech miesięcy w szpitalu.
- Och wybacz.
- Nic się nie stało.
- Można wiedzieć co takiego się stało , że tyle tam przebywasz?
- Mam guza mózgu. Niedługo będę miała operację.
Resztę południa nie poruszaliśmy tego tematu. Po obiedzie do Lottie i Fizzy przyszły koleżanki więc my zabraliśmy Pheobe i Daisy na spacer. Pheobe złapała mnie za rękę , a Daisy Louisa. Szlismy jak jedna wielka rodzina. Zabraliśmy je do McDonald's na McFlurry. Louis śmiesznie wyglądał z czteroma lodami idąc do naszego stolika otoczony piszczącymi fankami.
- Dziewczyny może pójdziemy na spacer i zjemy po drodze bo tu nie będzie spokoju. - spytał nas.
- Jasne. - odpowiedziały mu bliźniaczki.
Ubralismy się i wyszliśmy. Nie wiem czy to dobry pomysł lody w taką pogodę ale dziewczynką się podobało. Poszliśmy na plac zabaw. Ja siedziałam z Lou na ławce , a Daisy i Pheobe się bawiły. Louis pociągnąl mnie na huśtawkę. Zmusił mnie żebym usiadła i zaczął mnie huśtać. W końcu po jakiś dziesięciu minutach pozwolił mi zejść. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęliśmy się śmiać. Głupek zaczął się ze mną kręcić w kółko.
- Louis głupolu. - zaśmiałam się.
- Kocham Cię Sophie.
- Ja ciebie też.
Pocałował mnie i postawił na ziemi. Zlapał mnie w talii , przechylił i znów pocałował. Oboje rozejrzeliśmy się za dziewczynkami. Bawiły się z kolerzankami w kupie liści. Jakie te dziewczynki są pełne życia. Naprawdę godne podziwu. Obie podbiegły do nas i się przytuliły. W dwa dni pokochalam te niesamowite dziewczynki.
- Co , wracamy? - spytałam.
- Niee! - krzyknęły obie.
- Ale chyba zmarzłyście. - zauważył Lou.
- Trochę.
- Jak się rozchorujecie mama mnie udusi.
- Ale pójdziemy jeszcze kiedyś na spacer? - spytały z nadzieją.
- Jasne , że tak. - odpowiedziałam im.
Poskakały chwilę z radości i mogliśmy iść. Czekało już na nas w domu Lou ciepłe kakao. Fizzy , Lottie i dwie ich koleżanki siedziały przed TV śmiejąc się z jakiegoś filmu. Gdy tylko weszlismy wbiły wzrok w Louisa co go rozbawiło. Wziął mnie za rękę i poszliśmy na górę. Usiedliśmy na kanapie. Położyłam na nim nogi , a głowę oparłam na jego ramieniu. Lou włączył jakiś film. W połowie niego zasnęłam wtulona w tors mojego chłopaka. Obudziłam się rano w jego łóżku , przykryta kołdrą. Louis spał na kanapie. Wstałam i poszłam do łazienki. Ogarnęlam się trochę i obudziłam Louisa.
- Kochanie czemu nie obudziłeś mnie wieczorem? - spytalam.
- Słodko spałaś. Napisałem twojej mamie żeby się nie martwiła.
- Muszę już wracać.
- Czemu?
- Moi dziadkowie i tata dzisiaj przyjeżdżają.
- Odwiozę cię.
- Nie musisz. Spacer dobrze mi zrobi ty odeśpij.
- Widzimy się jutro?
- Nie mogę. Idę z dziewczynami na zakupy. Zobaczymy się w poniedziałek.
Pocałowałam go i wyszłam. Na dole pożegnałam się z dziewczynami i mamą Lou. Poszłam do domu szybszym krokiem. Zdąrzylam wziąć prysznic , ubrać się. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół bo usłyszałam jak mama wita się z babcią.

_______________

Hej. Wiem , że rozdział miałam dodać jak będzie 10 komentarzy ale widząc jak ciężko wam to idzie ale czytając miłe komentarze postanowiłam dodać dzisiaj. Dziś jest szczególny dzień ponieważ mija dzisiaj 3 miesiące odkąd jestem Directionerką. Jej. Szybko zleciał. Ten dzień jest szczególny też dlatego , że skończyłam już pisać to opowiadanie ale przed wami jeszcze długa droga do końca. Liczę tylko na 5 komentarzy. Do zobaczenia niedługo , mam nadzieję. : * 

poniedziałek, 28 maja 2012

Dwanaście ♥


- Sophie za dwa dni przyjeżdża babcia z dziadkiem i tata.
- Super.
Dawno nie widziałam moich dziadków i taty również. Dobrze , że nie muszą oglądać mnie w szpitalu. Zjadłam śniadanie i poszłam wziąć prysznic. Dzisiaj też nie wstałam o wczesnej porze bo obudziłam się o 11:30. Ubrałam się najzwyczajniej jak się tylko dało. O 13:00 zeszłam na dół i od razu pojechaliśmy. Pod domem chłopaków byłam równo o 13:30.
- Dzięki Dave. Jesteś najlepszy.
Cmoknęlam brata w policzek i podeszłam do drzwi. Otworzyla mi Danielle i wciągnęla mnie do środka. Przywitałyśmy się cmoknięciem w policzek.
- Co jest? - spytałam.
- Może tobie uda się wyciągnąć Tommo z łóżka.
Zaśmiałam się. Nie wiedziałam , że z mojego chłopaka taki śpioch. Zdjęlam kurtkę , czapkę , buty i poszłam na górę razem z Dan.
- Wczoraj trochę zabalowali i tylko jego jeszcze nie wyciągnęlyśmy z łóżka.
Weszłam do ciemnego pokoju. Mój Tommo jeszcze spał. Danielle wyszła. Odsunęłam okna wpuszczając trochę światła do pokoju. Lou nakrył głowę kołdrą. Siłą mu ją ściągnęłam. Położyłam się obok i pocalowałam go. Najpierw w szyję , policzek , usta ale nic nie podziałało.
- Lou kochanie wstawaj. - szepnęłam.
Żadnej reakcji. Wzięlam poduszkę i uderzyłam go w głowę. Wtedy dopiero się ocknął i spojrzał na mnie.
- Dzień dobry. Czas już wstać.
- Sophie która godzina?
- 13:45.
- O cholera. Przpraszam , już wstaję.
- Masz pół godziny żeby się ogarnąć.
- Ok.
- Widzimy się na dole.
Zeszłam na dół gdzie siedzieli zmarnowani członkowie zespołu z dziewczynami.
- Wstał już. - ogłosilam triumfalnie.
- Jak to zrobiłaś?
- Ma się swoje sposoby.
Usiadłam między Danielle i Agą na kanapie. Dziewczyna ułatwiła nam życie i kazała posługiwać się zdrobnieniem.
- Chyba nie jedziemy do Nando's. Nie ma kto prowadzić. - odezwala się nagle Danielle.
- Zawsze możemy iść do Milkshake City. - zaproponowała Aga. - Bliżej jest.
- A chłopakom przyta się spacer. - wyszczerzyłam się.
Po chwili z góry zszedł zmęczony Lou. Usiadł obok mnie i położył mi głowę na kolanach.
- Nie kochanie. Idziemy. - powiedziałam szyderczo.
- Gdzie? - jęknął.
- Do Milkshake City. - pisnęla Danielle.
Pogoniłyśmy chlopaków żeby się ubrali , same zrobiłyśmy to samo i poszliśmy. Dan szła za rękę z Liamem , Aga z Harrym , ja z Lou , a Zayn z Niall'em. Znowu pełno ludzi robiło nam zdjęcia. Nagle otoczyło nas stado fanek. Chcąc nie chcąc chlopcy musieli pozować do zdjęć , dać autograf i porozmawiać. Razem z Dan i Agą odeszłysmy na bok.
- Louis bardzo cię kocha. - zwróciła się do mnie Danielle.
Spojrzałam na niego. Co chwilę zerkał w moją stronę i szeroko się uśmiechał.
- To prawda. - przyznała jej rację Aga.
- Ja też bardzo go kocham.
Dziewczyny mnie objęły i zaśmialyśmy się.
- A przepraszam czy wy nie widzicie jak Liam jest zakochany w tobie Dan , a Harry w tobie Aga.
- Oj tam , oj tam.
Coś czuję , że zaprzyjaźnię się z nimi. Są naprawdę wporządku. Kiedy już wszystkie fanki odeszły podeszłyśmy do chłopców. Do Milkshake City dotarliśmy piętnaście minut później. Tam też spotkaliśmy fanki. Dziewczyny zamówiły mi "najlepszego" shake'a ich zdaniem. Jak się okazało na kubku był Louis i to był jego ulubiony shake. Chłopaki robili sobie zdjęcia z ludźmy podczas gdy my piłyśmy shake'i.
- Właśnie za trzy dni idziemy z Agą na zakupy. - zaczęła Dan. - Pójdziesz z nami.
Szybko przeleciałam w myślach po tym co robię za trzy dni. Jutro idę do Lou , pojótrze przyjeżdża tata , babcia i dziadek.
- Jasne , czemu nie.
- Ile ty i Lou się znacie?
- Dwa miesiące.
- A ile jesteście ze sobą?
- W sumie to żadne z nas chyba nie pamięta. Coś około miesiąca.
Wypiłyśmy swoje shake'i i patrzyłyśmy jak chłopcy dalej męczą się z fankami.
- Dziewczyny macie pomysł co mogę kupić Lou na urodziny?
- To dopiero za miesiąc.
- Co dopiero za miesiąc? - spytał mój ukochany dosiadajac się do nas z chłopakami.
- Nic.
- Wybaczcie ale ja porywam swoją dziewczynę.
- A to niby dokąd? - spytałam.
- Zobaczysz.
Pożegnałam się z resztą , ubraliśmy sie i poszliśmy.
- Gdzie idziemy?
- Najpierw do Starbucks'a po mocną kawę.
- A później?
- Odebrać moje siostry ze szkoły.
- Ok.
Poszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy to samo co dwa dni temu. Szlismy za rękę w stronę podstawówki. Lou powiedział mi jak odróżnić swoje najmłodsze siostry. Najpierw podbiegły do nas brunetka i blondynka. Dosłownie rzuciły się na swojego brata.
- Cześć dziewczyny.
Lou mocno przytulił swoje siostry i pocałował.
- To jest Sophie moja dziewczyna.
- Cześć. - przywitały się.
- A to jest Lottie i Fizzy.
- Cześć dziewczyny.
Uścisnęlam dłonie obu. Po chwili dołączyly do nas bliźniaczki. Równierz rzuciły się na Lou.
- Cześć. - mocno je objąl. - To jest Sophie moja dziewczyna ,  a to Pheobe i Daisy.
Obie dziewczynki mnie uściskały. Kiedy szliśmy wzięly mnie za ręce. Louisowi pozostało tylko objąć Lottie i Fizzy. Daisy i Pheobe opowiadały mi co robiły w szkole. Te dziewczynki są niesamowite. Kiedy już byliśmy w rodzinnym domu Louisa wszystkie cztery nie opuszczały nas na krok.
- Czemu masz różowe włosy? - spytala mnie Lottie.
- Zawsze chciałam takie mieć dlatego pół roku temu się przefarbowałam.
- Fajnie. - zachwyciła się Fizzy.
Daisy wskoczyła mi na kolana , a Pheobe Louisowi. Jakieś pół godziny później zaczęliśmy grać w monopoly. Przed osiemnastą dziewczynki poszły odrabiać lekcje. Louis od razu wziąl mnie na kolana i zaczął całować.
- Masz wspaniałe siostry.
- Bardzo je kocham.
- Nie dziwię ci się.
Siedzieliśmy przytuleni do siebie dopóki nie przyszła mama Louisa.

_______________

Nowe bohaterki:
Lottie: 13 lat , Fizzy: 10 lat , Pheobe i Daisy: 8 lat.











No hej , mamy 12 rozdział. Dziękuję za liczbę wyświetleń i obserwatorów. Teraz liczę na 10 komentarzy , musimy jakoś znów zbierać tyle komentarzy co przed moją przerwą. Dziękuję ogółem za wszystkie wasze komentarze. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak one mnie podbudowują. Strasznie trudno jest dobrze napisać opowiadanie na tak trudny temat. Jak dla mnie średnio piszę , ale opinię pozostawiam wam. Do zobaczenia!

niedziela, 27 maja 2012

Jedenaście ♥

   - Oglądamy jakiś film? - spytał Malik.
- Jasne.
Włączyli jakąś komedię przy której naprawdę można się pośmiać ich zdaniem i rozsiedli się wygodnie. Soph przytuliła się do mnie. Śmieliśmy się praktycznie cały czas. Głównie z komentarzy Harrego i Liama. Po filmie zjedliśmy coś i zrobiło się późno.
- Lou musisz mnie odwieźć.
- Musisz już jechać?
- Ja się dziwię , że moja mama do tej pory nie dzwoniła.
- W takim razie chodźmy.
Pożegnała się ze wszystkimi i wyszliśmy.
- Zapnij się.
- Przecież nie jest mi zimno.
Piętnaście minut później byliśmy już pod jej domem.
- Jutro widzę cię tu o czternastej bo jak nie ... - pogroziła mi palcem.
- Oczywiście.
Pocałowałem ją i pobiegła do drzwi. Widząc ją w takim stanie czułem się o wiele lepije.

< Oczami Sophie >

Weszłam do domu , zdjęłam zimowe rzeczy i poszłam do salonu. Widok siedzących w nim ludzi zwalił mnie z nóg.
- Cześć Sophie.
- Cześć James. Co cię tu sprowadza?
Moja mama piła sobie w najlepsze herbatkę z moim byłym.
- Przyszedłem cię zobaczyć i porozmawiać z tobą.
- W takim razie chodź na górę.
Poszłam po schodach na górę do swojego pokoju , a James za mną. Mój pokój nie był normalny. Bo jaka nastolatka ma pokój urządzony na czarno-biało? Czarne podłogi i meble , białe ściany , pościel i niektóre meble. Usiadłam na łóżku , a James na białej kanapie naprzeciwko mnie.
- O czym chciałeś pogadać?
- Chcę żebyś do mnie wróciła Sophie. Nadal cię kocham.
- A kochałeś mnie jak całowałeś tą dziewczynę?
Nie odpowiedział. Spuścił głowę i przemilczał to.
- Poza tym ja mam kogoś James i bardzo go kocham.
Uniósł głowę do góry i spojrzał mi w oczy.
- Kto to?
- Louis Tomlinson.
Uśmiechnęłam się i patrzyłam jak James wychodzi z pokoju. Poszłam wziąć prysznic i położylam się spać. Rano gdy się obudziłam okazało się , że nie jest już takie rano. Była 12:30. Zeszłam szybko na dół. Mama szykowała obiad. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i zjadłam je przyglądając się mamie.
- Myślisz , że moje spaghetti będzie smakowało Louisowi?
- Mamo , a komu ono nie smakuje? Każdy się nim zachwyca bo lepszego nie ma.
- Dziękuję. Ty leć się lepiej ubrać księżniczko bo jest już 13:00.
Spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście. Wstawiłam miskę do zmywarki i pobiegłam na górę. Wzięłam prysznic , zrobiłam sobie lekki makijaż w postaci kresek na powiekach i ubrałam się. Zeszłam na dół bo przyjechał Dave z Juls i Isabel. Uściskałam brata , bratową i porwałam małą Julie do salonu.
- Ślicznie wyglądasz Sophie! - krzyknęla Isabel.
- Dziękuję.
Wycałowałam moją chrześnicę i mocno przytuliłam. Robiłam jej samolota , gilgotałam i śmiałam się razem z nią. Było chwilę po czternastej jak przyjechał Louis. Wzięłam Julie na ręce i poszłam otworzyć mu drzwi.
- Hej , ślicznie wyglądasz. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję.
Dałam mu buziaka i wpuściałm do środka. Pocałował Julie w policzke i objął mnie ramieniem. Poszliśmy do salonu gdzie był Dave i Isabel.
- Cześć Lou. - przywitali go oboje.
- Cześć.
Piętnaście minut później siedzieliśmy już przy stole. Mama podała swoje słynne spaghetti i zaczęliśmy jeść.
- Mamo gdzie teraz jest tata? - spytałam.
- Na Bahamah. Robi zdjęcia do jakiegoś filmu.
- Ach.
Obiad minął w przyjemnej atmosferze. Mama tak bardzo nie dręczyła Louisa pytaniami. Jeśli już jakieś zadawała Lou odpowiadał bez problemu. Opowiadał nam o koncertach i o tym jak trudno rozstać się z rodziną na dłuższe wyjazdy. Po obiedzie Louis pomógł mi posprzątać i poszliśmy na górę. Położyłam się na łóżku , a Louis obok mnie.
- Za dwa dni ty do nas przychodzisz na obiad.
- No nie wiem. Co jak twoja mama mnie nie polubi?
- Soph wiesz , że to niemożliwe.
- Tylko tak mówisz. Ciekawe ilu twoich dziewczyn nie polubiła.
- Może dwóch.
- No widzsz. Czemu?
- Bo miały różowe włosy i były bardzo śliczne i miłe.
Zaśmiał się. Uderzylam go poduszką.
- Lou ja mówię powarznie.
- Ja też. Moja mama cię pokocha.
- Obyś miał rację.
Siedzieliśmy w pokoju do wieczora. Później Louis musiał jechać. Założyłam płaszczyk i odprowadziłam go do samochodu.
- Przyjadę jutro po ciebie i razem z resztą pojedziemy do Nando's , ok?
- Spoko. Dave mnie może przywieźć.
- Po co będzie sobie kłopot robił?
- Bo kocha swoją siostrę? I przy jego pracy to nie kłopot.
- No jak tam chcesz. Przyjedź do nas w takim razie o 13:30.
- Ok.
Pocałowałam go i wróciłam do domu. Poszłam do salonu i usiadłam z rodzinką. Juls wyciągnęła do mnie rączki więc wzięłam ją do siebie na kolana.
- Dave zawieziesz mnie jutro do Louisa o 13:30? - spytałam brata.
- Jasne.
- Dzięki jesteś kochany.
Cmoknęlam go w policzek i wyszczerzyłam się do Isabel. Mama cały wieczór zachwycała się Louisem. Tak samo było jak Dave przyprowadził do domu pierwszy raz Isabel. Miałam szczęście bo spali dzisiaj u nas. W takim wypadku Julie śpi u mnie w pokoju. Mała wypiła mleko i zasnęla mi na rękach. Przebrałam ją delikatnie i położyłam pod kołdrą z dala od brzegu. Dobrze , że śpię spokojnie w nocy. Przynajmniej nie zrobię jej krzywdy. Przebrałam się w piżamę i położyłam się obok Julie. Rano kiedy się obudziłam moja mała gwiazdeczka patrzyła na mnie. Wzięlam ją na ręce i zeszłam na dół. Mama od razu wzięla ją na ręce i dała śniadanie.

_______________

Dziewczyny jestem strasznie zawiedziona. Dodałam rozdział w czwartek liczyłam , że do dzisiaj zdołacie zebrać 15 komentarzy , a tu tylko 10 w tym dwa moje. No cóż zawsze kolorowo nie będzie. Tak więc teraz obniżam stawkę i liczę tylko na 8. Mam nadzieję , że dacie radę. Ten rozdział dedykuję Wiki. Miłego czytania xx

czwartek, 24 maja 2012

Dziesiąteczka ♥

   Słyszałem jak ktoś wchodzi do sali.
- Przepraszam muszę kończyć.
- Coś się stało?
- Nie po prostu muszę wziąć zastrzyk.
- Sophie , co się dzieje? - spytałem niespokojnie.
- Lou codziennie dostaję zastrzyki. Nie martw się. Tęsknię , pa.
- Ja też. Pa.
Rozłączyłem się i wróciłem do chłopaków. Od razu zaśpiewalismy lepiej. Simon zabral nas na obiad , a później pojechaliśmy do hotelu przygotować się do koncertu. Po 20 weszliśmy na scenę. Bylo pełno ludzi. Widok niesamowity. Jednak kiedy śpiewaliśmy Torn nikt nie śpiewał. Kwas. To smutne , że fani nie znają tekstu piosenki dzięki której dostalismy się tak daleko w The X-Factor. Cały pobyt we Francji zleciał nam na tym samym. Próby , jedzenie , spotkania z fanami , rozdawanie autografów , koncerty , podpisywanie płyt. Do Doncaster wróciliśmy naprawdę zmęczeni. Będąc we Francji nie rozmawialem z Sophie bo nie miałem na to czasu przez co jeszcze bardziej się za nią stęskniłem. W domu byliśmy po 16. Padłem na łóżko obok Harrego i zasnąłem. Niby powinienem jechać do Soph ale naprawdę nie miałem na to siły. Rano wziąłem długi prysznic , zjadłem płatki , wypiłem herbatę i zawiozłem chłopaków do Nando's. Sam pojechałem do szpiala. Wszedłem do sali , a tam pusto. WTF? Poszedłem do pokoju pielęgniarek.
- Dzień dobry. Przepraszam gdzie leży teraz Sophie Dixon? - spytałem uprzejmie.
- Sophie , Sophie. . . - zacięła się jedna.
- Przepraszam koleżanka jest tu nowa. Sophie wyszła do domu wczoraj na przepustkę.
- Aha. Dziękuję , do widzenia.
No tak moja ukochana nie raczyła mnie uprzedzić. Od razu do niej zadzwoniłem.
- Cześć kochanie. - przywitała mnie.
- Soph czemu nie powiedziałaś , że wyszłaś do domu? Wiesz jak się przestraszyłem?
- Przepraszam Lou. Spotkamy się?
- Jasne. Przyjadę do ciebie.
- A może spotkamy się w Starbucks'ie? Dawno nigdzie nie wychodziłam.
- Ok.
Mieliśmy się spotkać za 30 min. Poszedłem do samochodu i pojechałem w umówione miejsce. Długo na nią nie musiałem czekać. Wyglądała naprawdę ślicznie. To nie to co piżamka. W każdej wersji mi się podoba. Wstałem od stołu i wyciągnąlem do niej ręce. Rzuciła mi się na szyję i mocno wtulila w moje ramie.
- Wyglądasz ślicznie. - szepnąłem.
- Dziękuję. Wiesz mam normalne ciuchy nie tylko piżamki. - uśmiechnęła się. - Tęskniłam za tobą. - dodała.
- Ja za tobą też.
Pocałowałem ją i usiedliśmy przy stoliku. Miała teraz tyle siły. Nie to co dwa miesiące temu. Promieniała. Ludzie w kawiarni patrzyli na nas z uśmiechem. Sophie zamówiła Caramel Frappuccino ja zwykłą kawę i wyszliśmy. Objąlem ją mocno i poszliśmy w stronę parku.
- Umm. Jutro przychodzisz do nas na obiad. - oznajmiła.
- Ok. - cmoknąłem ją w policzek.
Dużo fanek uśmiechało się w naszą stronę i machało nam enrgicznie. Sophie każdej posyłała buziaka.
- Ej bo jestem zazdrosny.
Uśmiechnęła się zadziornie i pocałowała mnie. Wyrzuciliśmy puste opakowania do kosza i zmieniliśmy kurs. Poszliśmy do centrum handlowego. W sumie oboje nie wiemy po co tu przyszlismy. Zacząłem się rozglądać za prezentami dla moich młodszych sióstr. Sophie cały czas była uśmiechnięta.
- Lou przed świętami będą lepsze rzeczy. Kupisz swoim siostrzyczką wspaniałe prezenty. Już ja tego dopilnuję.
- No ja myślę.
Przytuliłem ją mocno i dalej spacerowalismy. Ludzie robili nam zdjęcia ale nas to zbytnio nie obchodziło.
- Sophie? - krzyknęła dziewczyna podbiegając do nas.
Dosłownie rzuciła się na moją dziewczynę i dusiła ją w uścisku.
- Cześć Alice. - szepnęła.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam. - szlohnęła dziewczna.
- Mogłaś odwiedzić mnie w szpitalu.
- Czyli nikt ci nie powiedział?
- O czym?
- Pamiętasz jak widziałyśmy się ostatni raz?
- Tak.
- Tydzień później wyjechałam do Stanów z rodzicami.
- Więc co tu robisz?
- Odwiedzam dziadków.
Przyglądałem się tylko tej konwersacji.
- No tak Alice to jest mój chłopak... - urwała bo dziewczyna jej przerwała.
- Louis Tomlinson. - dokończyła piszcząc.
- Właśnie. - szepnęła Soph.
- Lou to jest Alce moja przyjaciółka.
- Miło mi. - powiedziałem ściskając jej dłoń.
- Mnie również. Och kochani ja już muszę iść. Mama czeka.
- Jasne. To do zobaczenia. - zwróciła się do niej Soph.
- Pa.
Dziewczyna jeszcze raz uścisnęła mocno Sophie i poszła. Uścisnąłem moją ukochaną i poszliśmy do wyjścia.
- To naprawdę twoja przyjaciółka? - spytałem.
- W sumie tak. Ja i Alice zawsze jesteśmy takie w stosunku do siebie.
- Dziwna przyjaźń.
- Tak wiem.
Znów była uśmiechnięta. Pochodziliśmy po mieście dzięki czemu i ludzie i dziennikaże mieli pełno naszych zdjęć. Wziąłem Sophie na ręce i zakręciłem tak jak robią w filmach. Później pocałowałem ją czule. Poszlismy pod Starbucks gdzie zostawiłem samochód.
- To gdzie teraz?
- Może do was. Trochę zmarzłam.
- No to jedziemy. Poznasz pewnie Danielle i Agnieszkę.
- Kto to?
- Danielle to dziewczyna Liama , a Harry umawia się z Agnieszką.
- Aha.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w kierunku domu. Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Nie myliłem się. Chłopcy byli z dziewczynami.
- Jestem! - krzyknąłem.
- Co tak wcześnie? - wrzasnął w moją stronę Harry.
- Bo zmarzliśmy. - powiedziałęm gdy weszliśmy do salonu.
- Sophie! - krzyknęla cała czwórka.
Po chwili moja dziewczyna stała gnieciona przez tych czterech idiotów.
- Cześć chłopcy.
- Ale jak ty , co ty tu robisz? - jąkał się Niall.
- Jestem na przepustce.
- Ty siedzisz w więzieniu? - spytała Dan.
Spojrzeliśmy na nią jak na idiotkę. Oczywiście Liam tego nie zrobił. Sophie jednak się roześmiała.
- Nie , od czterech miesięcy leżę w szpitalu.
- Och wybacz.
- Nic się nie stało. Jestem Sophie.
- Danielle.
- Agnieszka.
Dziewczyny podały sobie ręce i zajęły się rozmową.
- Więc czemu leżysz w szpitalu?
- Danielle. - zwróciłem jej uwagę.
- No co?
- Mam guza mózgu.
- Cholera. - jęknęły obie.
Sophie tylko się zaśmiała. Wziąłem swoją dziewczynę na kolana i przytuliłem się do niej. Pogłaskała mnie po głowie i oparła się na niej.

_______________

Nowa bohaterka:
Danielle Peazer. Dziewczyna Liama.
















Hej dziewczyny! Doczekałyście się nowego rozdziału po ponad tygodniu. Niestety nie mogłam wcześniej dodać. W opowiadaniu pojawiła się Alice i Danielle. Dan jest wam znana natomiast zdjęcia Alice nie dodam ponieważ nie odgrywa w tym opowiadaniu większej roli. Będzie o niej jeden lub dwa wątki. Byłam strasznie rozczarowana jak po ponad tygodniu zobaczyłam tylko 13 komentarzy. Wcześniej było więcej ale nie mogę wymuszać tego na was. Więc teraz dodam kolejny rozdział jak będzie 15 komentarzy. ♥ 

wtorek, 15 maja 2012

Dziewiąteczka ♥

   - Wiedziałam , że nam się uda Sophie.
- Ja też mamo. - uśmiechnęłam się.
- Jesteś szczęśliwa z Louisem?
- Wiesz , że to było moje największe marzenie.
- Zmierzasz do czegoś?
- Mamo ja nie chcę żeby było ci przykro.
- Sophie co by się nie dzialo jeśli będziesz szczęśliwa to ja też.
- Louis spytał czy spędzę te święta z jego rodziną.
Przygryzłam dolną wargę. Z mamy twarzy zniknął uśmiech , pojawiło się zdziwienie , zaskoczenie , smutek i w końcu radość.
- Jeśli tego chcesz.
Znów na jej twarzy pojaiwł się piękny uśmiech. Dużo ludzi mówiło , że mam uśmiech taki jak mama. Zawsze byłam z tego dumna ale nikt nie móg stwierdzić po kim mam oczy. Przytuliła mnie mocno i pocałowała w czoło. Zawsze tak robiła. Brakowało mi tej silnej mamy.
- Rozmawiałam chwilę z lekarzem. Za jakieś póltora tygodnia wypuszczą cię na przepustkę. - uśmiechnęła się.
- Louis wtedy już będzie.
- Zaprosisz go do nas?
- Oczywiście.
Mama została ze mną do późnego wieczora. Louis wyjeżdża z chłopakami do Francji pojutrze. Będzie mi go brakowało. Od razu po tym jak mama wyszła weszłam na twitter'a. Nic nowego. Peło komentarzy od ludzi którzy życzą mi powrotu do zdrowia. Jednak moją uwagę przykół post Lou: Kochanie mówiłem , że będzie dobrze. Wierzyłem razem z tobą. Kocham cię Soph xx. Uśmiechnęłam się do monitora. Przy jego poście było już +50RT. Niesamowite. Odłożyłam laptopa i ułożyłam się do spania. Przez pół nocy nie mogłam zasnąć. Myślałam o wszystkim i o niczym. Jestem ciekawa czy rodzina Louisa mnie polubi. Tego obawiam się najbardziej. Wypadałoby żeby przedstawił mnie przed świętami ale chyba mój marchewkowy chłopczyk o tym nie pomyślał. Cudownie to brzmi "mój". Zasnęłam gdzieś koło 4:30. Obudził mnie śmiech Niall'a i Juls , krzyki Harrego i Liama , pocałunek Louisa oraz rozmowa Isabel , Dave'a i Zayn'a.
- Eee cześć. - mruknęlam.
- Cześć. - powiedzieli chórem.
Dobra to mnie zaczyna przerażać. Za dużo ich tu chyba. Poza tym Dave! Przecież ja dawno go nie widziałam , a on nawet nie raczy się ze mną przywitać?
- Dave!
- Co jest?
- Nie przywitasz się ze mną?
- A tak , jasne.
Przewróciłam oczami i przytuliłam brata do siebie. Oni są jacyś dziwni. Niall bawił się z Julie. Biedna się ciągle śmieje. Ten blondynek nieźle ją męczy. Jak się okazało Liam wrzeszczał na Harrego bo ten podtykał mu łyżkę pod nos. Biedaczyna.
- Lou co wy ty wszyscy robicie?
- A my z chłopakami przyszliśmy jakieś 30 min temu , a po nas Isabel , Juls i Dave. No i tak soebie siedzimy.
- Aha.
- Jak się dzisiaj czujesz?
- Świetnie. Po twoim powrocie z Francji mam przepustkę na tydzień.
- To świetnie. Poznasz moją rodzinę.
- Ty moją też.
- Przecież ich znam.
- Ale mama chce zaprosić cię na obiad.
- Fajnie. Moja mama i siostry bardzo chcą cię poznać.
- Masz siostry?
Louis w zasadzie nic nie opowiadał mi o swojej rodzinie , a ja interesowałam się wcześniej tylko nim , zespołem i ich karierą. Nie wnikałam w rodzinę.
- Cztery. Lottie 12 lat , Felicity 10 lat , Daisy i Pheobe po 8 lat.
- Fajnie. - uśmiechnęlam się. - Ja mam tylko Dave'a. - dodałam.
- Dziewczyny napewno cię pokochają.
Uśmiechnęłam się do niego i dałam mu buziaka. Chyba dopiero po trzech godzinach zostałam sama z Louisem. Od razu położył się obok mnie. Opowiadał mi o mamie , siostrach , świętach i o tym jak bardzo je kocha. On jest niesamowity.
- Pójdziesz ze mną przed świętami po prezenty? - spytał.
Zrobił błagalną minkę. Nie mogłam się oprzeć. Musiałam się roześmiać.
- Pójdę kochanie.
Pocałował mnie i mocno przytulił. Od tego chłopaka bije niesamowite ciepło. Jak zwykle bawił się moimi włosami , uwielbiam to. Nie wiem co bym zrobiła gdybyn nagle miała go stracić. Nie zobaczyć jego oczu , nie poczuć zapachu perfum lub nie widzieć jego uśmiechu. To byłoby okropne. Czasem kiedy jestem sama myślę , że Lou się nade mną lituje jednak kiedy przychodzi i mówi jak bardzo mnie kocha wiem , że moje myśli są kłamstwem.
- Kocham Cię Sophie. - szepnął.
- Ja ciebie też.
Wtuliłam głowę w jego szyję. Miałam ochotę się rozpłynąć. Nie wiem czym zasłóżyłam na niego. Wszyskto było jak z bajki. Księżniczka i jej książe.
- Jaka jest twoja ulubiona piosenka? - spytał.
- Jako , że jestem waszą fanką to "Save you tonight".
Uśmiechnął się szeroko. Odpowiedni tytuł do naszej sytuacji. Zaczął mi śpiewać do ucha: "I , I wanna save your , wanna save your heart tonight.". Śpiewał mi tą piosenkę ze 4 razy aż zasnęłam przy moim "superman'ie". Kiedy się obudziłam Lou już nie było. No tak nie chciał się żegnać. Napisałam mu sms'a: zadzwoń jak dolecicie xx.

< Oczami Louisa >

Nienawidzę pożegnań dlatego czekałem aż zaśnie. Pocałowalem ją i wróciłem do domu. Musiałem się spakować. Kiedy wróciłem nie było nikogo oprócz Liama i Harrego. Liam siedział z Danielle , a Harry z dziewczyną z lotniska. WOW. Poszedłem do siebie. Nie miałem ochoty z nimi siedzieć. Wziąłem sobie tylko marchewki z kuchni. Wziąłem walizkę i zajadając się marchewkami zacząłem się pakować. Nie lubię tego. Strasznie mnie to nudzi i męczy. Po trzech godzinach męczarni położyłem się na łóżku i włączyłem TV. Leciał akurat film "To właśnie miłość". Ułożyłem się wygodnie i zajadając się marchewkami oglądałem romansidło. W połowie do pokoju przyszedł Harry.
- Zjesz z nami kolację? - spytał.
- Odpuszczę sobie. Jesteście na podwójnej randce?
- Nie. Tak wyszło , że siedzimy w czwrórkę.
- Aha.
Loczek wyszedł , a ja wróciłem do oglądania filmu. Pod koniec zasnąłem. Nie to żeby nudził mnie ten film ale oglądając go drugi raz można przysnąć. Obudził mnie telefon. Sms od Sophie:"zadzwoń jak dolecicie xx". Uśmiechnąłem się do ekranu i poszedłem wziąć prysznic. Założyłem spodnie od piżamy i wyszedłem z łazienki. Pod kołdrą leżał usypiający loczek. Jak zwykle spał nago. Położyłem się obok niego i udezyłem go poduszką.
- Ej co jest? - mruknął.
- Co robisz w moim łóżku?
- Nie chcesz mnie tu?
- Mi to nie przeszkadza. To jak ma na imię?
- Kto?
- Ta Polka z Irlandii która przeprowadziła się do Anglii. - zaśmiałem się.
Serio brzmi to śmiesznie. Loczek zaśmiał się razem ze mną.
- Agnieszka.
Mówiąc to połamał sobie prawie język chodź to niemożliwe.
- Ładnie.
- Ona w ogóle jest ładna.
- Prawda. - przyznałem mu rację.
Zmknąłem oczy i zasnąłem. Rano obudził nas budzik. Harry leżał prawie na mnie. Jesteśmy dziwni ale w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na lotnisko. Lot do Francji nie trwał długo. Wręcz przeciwnie , zleciał nam szybko. Przynajmniej mi. No ale co się dziwić skoro leci się z takimi idiotami jak my. Nie było spokoju w samolocie. Dobrze , że latamy prywatnym bo ludzie mieliby niezły ubaw z nas. Rzucaliśmy się orzeszkami przez co Niall płakał , że marnujemy jedzenie. Harry latał jak nienormalny z herbatą i wylał ją na krocze Niall'a. Blondyn wyglądał jakby sie zmoczyl. Zaczęliśmy tarzać się ze śmiechu. Na lotnisku we Francji było więcej fanów niż na tym w Irlandii. Robiliśmy sobie z nimi zdjęcia , rozmawialiśmy i rozdawaliśmy autografy. W pokoju hotelowym padłem od razu na łóżko. Długo tak nie leżałem bo przyszli po mnie chłopaki.
- Ruszaj się Lou. - krzyknąl Liam rzucając się na mnie.
- Idziemy pozwiedzać. - dodał Zayn.
- A co Paul na to?
- Idzie z nami. - odpowiedział mi blondynek.
- Liam złaź ze mnie.
Wykonał moje polecenie i poszliśmy. Wyjąłem w windzie telefon i napisałem do Sophie: Dolecieliśmy już. Zadzwonię wieczorem , przepraszam. Tęsknię xx. Szybko dostałem odpowiedź: Nic się nie stało. Dobrze , że nic wam nie jest. Bawicie się dobrze. Ja też xx. Paul eskortował nas do auta zatrzymując się co chwilę przy fankach. Pojechaliśmy do naprawdę świetnej restauracji , zwiedziliśmy Paryż i wróciliśmy wieczorem totalnie padnięci do hotelu. Wziąłem prysznic i położyłem się spać. Nie dzwoniłem do Soph bo było już późno , a ona na pewno już spała. Rano obudził mnie wrzask Harrego.
- Lou wstawaj! Spóźnimy sie na próbę! - darł mi się do ucha.
- Wyluzuj , już wstaję.
Zebrałem się i poszedłem do łazienki. Wziąłem długi prysznic i ubralem się standardowo w czerwone rurki i bluzkę w paski. Zanim pojechaliśmy na próbę zjedliśmy jeszcze śniadanie. Na próbie powtarzaliśmy jedną piosenkę dziesięć razy bo Simonowi zawsze się coś nie podobało.
- Dobra chłopaki przerwa! - poinformował nas.
Od razu wyprółem przed budynek i zadzwoniłem do Sophie.
- Hej. - usłyszałem jej głos w słuchawce.
Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.
- Cześć kochanie. Jak się czujesz?
- Dobrze. Jak Paryż?
- Niesamowicie. Przepraszam , że nie zadzwoniłem wczoraj ale wróciliśmy strasznie padnięci.
- Lou nie tłumacz się. Nie jestem zła o takie coś. Przecież nie zawsze musisz odpisywać na moje sms'y albo dzwonić do mnie. Doceniam i rozumiem twój napięty harmonogram.
- Mówiłem ci już , że jesteś wspaniała?
- Nie , nie przypominam sobie.
- Jesteś wspaniała.
W słuchawce rozbrzmiał się jej słodki śmiech.
- Kocham Cię Lou.
- Ja ciebie też.
- Wracaj szybko.

_______________

Hej dziewczyny. Dodaję rozdział wcześniej mimo , że nie ma 15 komentarzy. Dziękuję za wszystkie. Ten rozdział jest o wiele dłuższy od poprzednich , a to dla tego , że nie dodam kolejnego przez jakieś 2 tyg. Może być tak , że dodam wcześniej ale na pewno nie wcześniej niż za tydzień. Dzisiaj parę spraw się skomplikowało dlatego nie będę na razie dodawać. Liczę na dużo komentarzy i odwiedzin. Mam nadzieję również , że rozdział się spodoba. Do miłego!

sobota, 12 maja 2012

Ósemeczka ♥

   Moje marzenie sie znowu spełniło. Wszystko dzieje się z większą siłą. Powinnam się cieszyć , że mnie kocha ale to okropne. Po mojej śmierci będzie mu ciężko. Nie chcę żeby cierpiał. Chcę żeby był szczęśliwy.
- Przejdziemy przez to razem. Wygramy walkę z twoją chorobą Sophie.
Ramiona zatrzęsły mi się od płaczu. Kołysał mnie w swoich ramionach szepcząc , że kocha mnie bez wzgledu na wszystko. Mówił , że może i znamy się krótko ale to nieważne. Liczy się tylko to co do siebie czujemy. To uczucie w nas rosło. We mnie pękła miłość do gwiazdy popu i narodziła się do Louisa Tomlinsona z Doncaster , a on zakochał się w zwyczajnej dziewczynie z różowymi włosami która miała raka.
- Lou idź do domu. Odpocznij. - poprosiłam przerywając ciszę.
-  Nie chcę cię zostawiać samej.
- Zaraz pewnie przyjdzie mama albo Isabel z Juls.
- Przyjdę do ciebie jutro rano.
- Dobrze.
Zmierzał już do wyjścia kiedy zauważyłam torbę prezentową na fotelu.
- Lou zapomniałeś torebki. - wskazałam torbę.
- To prezent dla ciebie.
Obok mnie położył poduszkę , czterolistną koniczynę , a na szyi zawiesił mi wisiorek z taką samą koniczynkę. Pocałowałm go w policzek i dopiero wtedy wyszedł. Zaraz po Louisie przyszedł do mnie lekarz. Dostałam leki , zastrzyki , popatrzył w wyniki badan i kazał uwolnic mnie od tej przeklętej maszyny. Mamy już połowę października. Pogoda każdego dnia jest gorsza. Louis kilka dni temu dopiero wrócił z Irlandii , a za chwilę wyjeżdża do Francji na tydzień. Za chwilę ma przyjść , a teraz siedzi u mnie Isabel z Juls.
- Sophie jesteś szczęśliwa?
- Hmm? Tak jestem. - odpowiedziałam niewyraźnie wyrwana z zamyślenia.
Julie bawiła się moimi włosami. Wtedy do sali wszedł lekarz.
- Witaj Sophie.
- Dzień dobry.
- Mam dobre wiadomości.
Od razu z Isabel spojrzałyśmy na niego wyczekując odpowiedzi.
- Możemy operować twojego guza.
Nie moglam w to uwierzyć. Mogłam być zdrowa i być z Louisem do końca życia które się tak szybko nie skończy. Nawet Juls zaczęla energicznie machać rączkami.
- To wspaniale. - odezwała się Isabel.
Przytuliłam bratową i popłakałam się ze szczęścia.
- Kiedy będę operowana?
- Na początku grudnia.
Lekarz wyszedł. Isabel razem ze mną mocno płakała , za to Juls machała rączkami i śmiała się. Grudzień. To już tak niedługo. Kiedy do sali wszedł Lou Isabel poszła zadzwonić do mamy.
- Co się stalo Sophie?
Usiadł przy łóżku i złapał mnie za rękę. Zamknęłam oczy żeby łzy mogły swobodnie popłynąć po moich policzkach.
- Sophie proszę powiedz mi o co chodzi. - szepnął.
- Będę miała operację Lou. Rozumiesz? Usuną mi guza.
W jego niebieskich oczach pojawiły się łzy które spłynęły po policzkach. Jego uśmiech był szeroki , taki jak nigdy. Pogłaskał mnie po włosach i pocałował namiętnie. Nasze łzy zmieszały się ze sobą.
- Będziesz zdrowa. - zaśmiał się.
Pocałowałm go jeszcze raz. Naszego szczęścia nie da się opisać.
- Kiedy odbędzie się operacja?
- Na początku grudnia.
- Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę.
Do sali weszła Isabel. Ciągle płakała. Louis dosłownie rzucił się na nią i zaczął przytulać. Zaczęlam się śmiac , a Isabel z Louisem razem ze mną. Dałam Juls buziaka i oddałam ją Isabel. Kiedy wyszły Louis od razu położył się obok mnie.
- Widzisz?
- Co takiego?
- Miałem rację. Zawsze ją mam.
- Och nie wątpię.
Dałam mu całusa i ułożyłam się na jego ramieniu. Szeptał mi do ucha plany na przyszłość jednak nagle zesztywniał.
- Co się stało? - spyatłam.
Podnioslam się , a on razem ze mną. Przetarł palcem mój policzek i spojrzał mi głęboko w oczy. Zanim coś powiedział pocałował mnie.
- Zgodziłabyś się spędzić te święta ze mną i moją rodziną?
Łzy napłynęły mi do oczu. To było coś pięknego. Jesteśmy ze sobą od kilku dni , a on mnie prosi o coś takiego. To naprawdę wspaniałe. Przytuliłam go mocno.
- Tak. - szepnęłam mu do ucha.
Od razu na jego buzi pojawił się szeroki banan. Całował mnie jak szalony dopóki do sali nie weszła mama i nie odchrząknęła. Louis poderwał się z łóżka z rumieńcem na twarzy. Zaśmiałam się. Wyglądał na prawdę zabawnie. Uściskał mamę , dał mi całkowicie przyzwoitego buziaka i wyszedł. Mama miała szeroki uśmiech na twarzy. Lubiłam kiedy była uśmiechnięta. Jej uśmiech sprawiał , że wszystkie smutki odchodziły w cień. Była pełna życia. Odkąd Louis zaczął codziennie mnie odwiedzać ona miała czas żeby odpocząć. Zająć się sobą , Juls i tatą. Ścisnęła moją dłoń i pocałowała mnie w policzek. Bałam się jej powiedzieć , że chcę spędzić święta z Louisem. Wiedziałam , że wolałaby mieć mnie w domu przy sobie. Zawsze spędzaliśmy święta razem.

_______________

No w końcu udało wam się uzbierać 17 komentarzy. Cóż nie spodziewałam się , że będzie wam tak ciężko. Swoją drogą wiem , że niektóre anonimki dodają po kilka razy komentarze ale pomińmy to. Z racji tego , że było wam tak trudno następny rozdział dostaniecie za 15 komentarzy albo 3 dni. Polecam bloga mojej koleżanki:Pati której dedykuję ten rozdział. Więc tak chciałabym poruszyć jeszcze jeden temat , mianowicie słyszałyście o tym co zrobiły dwie 'fanki' w Szwecji?

Otóż dwie 'fanki' robiły sobie zdjęcia z Liam'em , a Niall podszedł do nich żeby również miały zdjęcie z nim jednak te dwie dziewczyny odepchnęły go i kazały mu odejść ponieważ z nim zdjęcia nie chcą. Liam złapał przyjaciela i nie pozwolił mu odejść. Po zrobieniu zdjęć próbowały zagadać do Liam'a lecz ten je olał i poszedł z Niall'em do turn bus'a. Dziewczyny również podeszły do Hazzy i spytały czy zrobi sobie z nimi zdjęcie jednak on powiedział to samo co one do Niall'a: "Nie chcę mieć z wami zdjęcia". Dziewczyny oczywiście spytały dlaczego nie chce sobie zrobić zdjęcia z fankami ten im odpowiedział: "Nie jesteście naszymi fankami". 
Jak dowiedziałam się o tej całej sytuacji zaczęłam ryczeć , a moje serducho pękło na 1000 kawałków. Daję słowo , że gdybym mogła to bym im nogi z tyłka powyrywała. Nie są "True Directioners" nie chcą zdjęcia z Niall'em lub którymkolwiek z nich. Albo z każdym albo z żadnym. Nawet sobie nie wyobrażam jak nasz blondasek musiał się poczuć. Gdybym mogła to bym tak wyściskała , że miałby już dosyć. Nie rozumiem ludzi którzy olewają tą całą sytuację pisząc: "O boże przecież nic wielkiego się nie stało. Nie muszą chcieć zdjęcia z każdym z nich". Otóż muszą ponieważ tak zachowują się TRUE DIRECTIONERS! No to jest moje zdanie na ten temat i przykro mi jeśli ktoś to bagatelizuje.

czwartek, 10 maja 2012

Siódemeczka ♥

   - Wybacz ale muszę go porwać. - zwróciłem się do brunetki. - Zaraz wylatujemy.
- Wiem. Do zobaczenia.
- Cześć.
Dziewczyna pomachała mu i poszła do swojej bramki. Pociągnąłem Harrego i poszlismy. Chwilę później siedzieliśmy już w samolocie. Nie mogłem się doczekać kiedy zobaczę Sophie. Niestety musiałem czekać do jutra. W domu od razu zacząłęm się rozpakowywać żeby nie robić tego jutro.
- Jakieś plany na jutrzejszy dzień? - spytał Zayn rzucając się na łóżko.
- Idę do Sophie.
- Lou. - powiedział litościwie.
- Nie mów mi , że za bardzo się angarzuję.
- Ja nie chcę żebyś potem cierpiał.
- Zayn ja ją kocham. Chcę być z nią i wspierać ją.
- Rozumiem cię Lou ale nie wiesz kiedy wasza historia się skończy.
- Nie sugeruj tego nawet.
- Ale tak jest prawda.
- Zayn chciałbyś słyszeć , że dziewczyna któą kochasz może umrzeć w każdej chwili? Nie sądzę.
- Masz rację.
Malik po chwili wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego. Położyłem się na łóżku i zasnąłem od razu. Chciałem jak najszybciej znaleźć się przy Sophie. Rano nawet nie zjadłem śniadania. Od razu pojechałem do niej. Zabrałem ze sobą wisiorek który jej kupiłem i poduszke w kształcie koniczyny tak jak wisiorek. Wszedłem do jej sali. Jeszcze słodko spała. Przy jej łóżko siedziała , a raczej spała jej mama. Szturchnąlem ją lekko w ramie. Uniosła głowę. Miałą oczy opuchnięte od łez. Sophie była podłączona do jakiejś aparatury.
- Zastąpię Panią. - szepnąłem.
- Och Louis. - szlochnęła.
- Co się dzieje z Sophie?
- Ostatnio straciła siły. Jest z nią gorzej.
Słowa uderzyły we mnie. Przeciez ona nie mogła umrzeć. Zaraz na pewno poczuje się lepiej. Udało mi się namówić jej mamę żeby poszła do domu odświezyć się i przespać. Zająłem jej miejsce i złapałem ją za rękę. Była tak strasznie blada , taka krucha i niewinna. Pogłaskałem ją po policzku i pocalowałem delikatnie. Otorzyła lekko oczy i uśmiechnęła się.
- Louis. - szepnęła. - Wróciliście już.
Kiwnąłem głową i spróbowałem się uśmiechnąć. Przyszło mi to z trudem.
- Jak było? - spytała.
- Niesamowicie. Irlandzcy fani są niesamowici. Ale jak ty się czujesz?
- Dobrze.
- WIdze , że tak nie jest.
- Louis to normalne , że czuję się gorzej lub lepiej.
Posunęla się robiąc mi miejsce. Nie byłem pewien czy powinienem. Chodź miałem tak wielką ochotę ją przytulić i pogłaskać po włosach.
- No chodź. - szepnęła błagalnie.
Położyłem się obok. Ułożyła głowę na moim ramieniu i kilka łez spłynęło po jej policzkach.

< Oczami Sophie >

Właśnie teraz leżąc z głową opartą na jego ramieniu zaczęłam bać się śmierci. Kocham Louisa jako człowieka , a nie gwiazdę popu. Kocham go za jego szczery uśmiech i za to , że tak się mną opiekuje. Leżąc przy nim , słysząc jak mu serce bije , widząc jego klatkę piersiową unoszącą się w równym tempie boję się. Boję się odejść. Przestać oddychać , czuć , kochać. Boję się stracić Louisa. Nigdy nie ujżeć jego oczu i ślicznego uśmiechu to coś co mnie przerasta. Ukryłam twarz w jego ramieniu i zaczęłam płakać.
- Sophie coś cię boli? - spytał zmartwiony.
Ten chłopak jest idealny ale nigdy nie będzie mój. Może to nawet lepiej? Przynajmniej gdy umrę będzie cierpiał bo stracił przyjaciółkę , a nie dziewczynę którą naprawdę kochał.
- Ja się po prostu boję Lou.
- Czego?
Jego silne ramiona zamknęły mnie w uścisku. Jedną ręką gładził mnie po włosach. Poczułam coś dziwnego. Ukłucie w sercu.
- Boję się śmierci.
- Nie umrzesz Sophie. Nie możesz. Zobaczysz wyzdrowiejesz i będziesz szczęśliwa.
W jego uscisku , ciągle płacząc zasnęłam. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Obudziłam się wieczorem , a Louis nadal leżał obok mnie. Nawet na chwilę mnie nie puścił. Cały czas był przy mnie. Teraz akurat spał. Przejechałam dłonią po jego policzku. Mój książe o którym zawsze marzyłam. Jednak ja nie będę jego księżniczką. Wtuliłam się w niego i ponownie zasnęłam. Miał śliczne perfumy których zapachu nigdy nie zapomnę. Kiedy rano znów otworzyłam oczy zobaczyłam niewyspaną ale ucieszoną mordkę Tommo. Znów czułam się lepiej. Tak jakby on to sprawiał. Jego uśmiech dodawał mi sił. Tak nagle ujął moją twarz w dłonie i złożył pocałunek na moich ustach. Delikatny i czuły. Jakby bał się , że może mnie tym skrzywdzić. Zaskoczył mnie tym. Spełnił kolejne moje marzenie. Miałam tylko nadzieje , że nie robił tego z litości. Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.
- Przepraszam. - szepnął. - Nie powinienem był.
- Co ty wygadujesz Lou?
Przejechałam dłonią po jego policzku. Jego uśmiech zanikł , a oczy poszarzały.
- Nie chciałaś tego.
Zaczęłam się obawiać , że ma goroczkę. Tym razem ja go pocałowałam. Nowy dzień przynosi nowe nadzieje i niespodzianki.
- Ja cię naprawdę kocham Sophie.
Otarl delikatnie łzy z mojego policzka i uśmiechnął się.
- Nigdy nie poznałem tak niesamowitej dziewczyny jak ty. Chcę cię wspierać i być przy tobie Sophie. Pozwról mi na to.
- Nie mogę. - szepnęłam.
- Dlaczego? Nie kochasz mnie , rozumiem ale nie odtrącaj mnie.
- Kocham Cię Louis. Nie mogę pozwolić żebyś cierpiał gdy umrę.
- Nie mów tak proszę. Nie umrzesz Sophie , rozumiesz? Nie umrzesz.
- Nie unikniemy tego.
- Będę przy tobie zawsze gdy będę mógł. Nie pozwolę ci stracić nadziei.
Pokręciłam głową i wtuliłam się w niego.

_______________

Wchodzę sobie na bloga przed chwilą i patrzę 19 komentarzy! Od razu myśl: Co? Nie możliwe! Dziewczyny chcę wam powiedzieć , że jesteście wspaniałe. Pisać dla was to sama przyjemność. Wszystkie jesteście niesamowite , bez wyjątku. Teraz liczę na 17 komentarzy wtedy dodam nowy rozdział. Kurczę jesteście wspaniałe , Kocham Was

poniedziałek, 7 maja 2012

Nowa bohaterka ♥

Nowa bohaterka. Dziewczyna z lotniska. Zdradzę , że ma na imię Agnieszka [18 lat ]

Jeśli będą się pojawiać nowi bohaterowie będę dodawała wcześniej ich zdjęcia. Teraz zapomniałam xd.
 Teraz komentujcie Szósty rozdział żeby mieć siódmy :) xx

Szósteczka ♥

   - Wyspałeś się? - spytał Zayn.
- Ta , a co?
- Nic. Już jest 15. Myśleliśmy , że nie wstaniesz już.
- Cholera. O 5 wróciłem od Sophie to dlatego.
- Stary zjedz coś i idź się pakować. -polecił Liam.
Moje myśli ciągle zaprzątała Sophie. Martwiłem się o nią. Była niczym laleczka z porcelany. Krucha i niewinna. Wziąłem kilka marchewek i poszedłem do siebie. Pakowanie nie zajęło mi długo. Tak przynajmnie myślałem. Kończąc ostatnią marchewkę spojrzałem na zegarek. 22:30. Czas spać. Musimy wcześnie wstać żeby zdążyć na samolot. Niall był podekscytowany najbardziej. W końcu jedziemy też do jego rodziny. Rzuciłem się na łóżko i zasnąłem. Szatański budzik wyrwał mnie z tego cudownego stanu. Chwila moment i już byliśmy w drodze na lotnisko. Chłopaków dobry humor nie opuszczał i chodź próbowali wciągnąć mnie w swoją zabawę nie dałem się. Myślałem o tym , że Sophie spędziła wczorajszy dzień beze mnie i każdy następny też taki będzie. Czułem się okropnie zostawiając ją samą. Chodź tak naprawdę sama nie była. Z lotniska odebrała nas rodzina naszego Irlandczyka. Widziałem to szczęście na jego twarzy kiedy przytulał rodziców. Takie samo szczęście wymalowane na twarzy miała Sophie kiedy powiedziałem , że ją lubię. Tylko skryte pod maską choroby. Tak błaha sprawa , a tak ją ucieszyła. Ona naprawdę cieszyła się z najdrobniejszych rzeczy.
- Lou idziemy. - wyrwał mnie z zamyślenia głos Liam.
- Tak , tak. Już idę.
Zebrałem walizkę i poszedłem za nimi. Sprawdziłem telefon. Żadnych wiadomości od Sophie. Przez głowę przeleciała mi myśl , że jeszcze śpi. W końcu było jeszcze bardzo wcześnie. Pewnie napisze chociaż sms'a lub zatwettuje do mnie po południu. Na lotnisku czekało na nas wielu fanów. Nie udało nam się z każdym przywitać chodź tak bardzo tego chcieliśmy. Pod rodzinnym domem Niall'a nie było ich mniej. Dosłownie rzucały się na nas. Robiły sobie z nami zdjęcia i zasypywały pytaniami.
- Lou ty naprawdę chodzisz z dziewczyną któa ma raka? - spytała jedna.
Uniosłem na nią wzrok. No tak fani wiedzą wszystko. Miała długie dlond włosy i spory makijaż. Nie wyglądała na inteligentną. Wręcz przeciwnie. Była typowym plastikiem naszego wieku. Jednak to fanka. Nie wolno mi jej obrażać w szczególności za jej wygląd.
- Nie. Sophie to tylko przyjaciółka ale kto wie co się wydarzy.
- Louis powinieneś znaleźć sobie dziewczynę z którą będziesz do końca życia.
Jakbym słyszał słowa Harrego. Co oni wszyscy się umówili do cholery? Skreślają Sophie bo ma raka. To niedorzeczne. Obrzuciłem dziewczynę gniewnym wzrokiem. W ręku trzymała karteczkę. Wcisnęła mi ją do ręki. Był napisany na niej jej numer i imię.
- Zadzwoń kiedyś. - dodała.
Odwróciła się i odeszła. Miała to co chciała. Autograf i zdjęcie , a ze mną spotykałaby się tylko dla sławy. Nie potrzebuję takich ludzi. Wolę żeby otaczały mnie takie osoby jak Sophie. Jest naszą fanką ale nie robi tyle szumu. Leżałem na łóżku blondynka gapiąc się w telefon. Powiedziałem , że muszę odpocząć , a tak naprawdę chciałem porozmawiać z Sophie. Jej ostatni tweett dodany wczoraj po południu brzmi tak: "To bezcenne uczucie kiedy towje marzenia się spełniają w większym stopniu niż tego oczekiwałeś. Dziękuję L.T". Przez chwilę miałem wrażenie , że nie spała gdy ją pocałowałem ale ona po prostu pisze o naszej przyjaźni. Drzwi do pokoju się otorzyły , a w nich ujrzałem Niall'a.
- Zejdź na dół. Zaraz moja mama poda naleśniki.
- Nie jestem głodny. Zjedz moją porcję. - uśmiechnąłem się do niego.
Jednak on zamiast rzucić się pędem do kuchni usiadł obok mnie. Niall był dobrym słuchaczem i miałem nadzieję , że on w porównaniu do Harrego mnie zrozumie. Zrozumie to , że coś czuję do Sophie i nie skreśli tego przez jej chorobę.
- Lou co jest? - spytał patrząc mi w oczy.
- Nic.
- Każdy z nas to widzi. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi nam możesz wszystko powiedzieć.
Niall który zawsze był jak małe kochane dziecko rozmawiał ze mną powarznie. Takiej okazji nie mogłem stracić. Nie wiadomo kiedy się powtórzy.
- Zaczynam coś czuć do Sophie. Proszę tylko mi nie mów , że powinienem sobie znaleźć dziewczynę z którą będę mógł być do końca życia.
- Nie zamierzam tak mówić. Sophie jest świetną dziewczyną do tego śliczną i mądrą czego brakuje niektórym i też zasługuje na szczęście.
Przytuliłem mocno przyjaciela. Cieszę się , że chociaż od niego usłyszałem to czego potrzebowałem. Właśnie teraz , w tym momencie zdałem sobie sprawę , że Sophie nie jest tylko moją przyjaciółką. Jej widok sprawia , że się uśmiecham , jej uśmiech powoduje , że serce chce wyskoczyć mi z piersi , a każde słowo wypowiedziane do mnie zapamiętam na zawsze. Nie zdjęła bransoletki którą jej podarowałem. To musi coś znaczyć. Boję się tylko , że mogę ją skrzywdzić. Nie chcę niszczyć naszej przyjaźni ale nie chcę też być tylko przyjacielem. Chcę być jej podporą której teraz potrzebuje.
- Jeśli to ty masz ją uszczęśliwić , zrób to Lou. - dodał blondynek.
- Dzięki. Takich słów właśnie potrzebowałem.
Ścisnąłem go mocniej , a gdy pusciłem zniknął za drzwiami pokoju. Położyłem się na łóżku. Delikatnie opuszkami palców dotknąłem ust. Ust które złożyły pocałunek na ustach śpiącej Sophie. Niczym na ustach śpiącej królewny która czeka na pocałunek księcia który wybudzi ją ze snu którym jest choroba. Nie mogłem czekać w nieskończoność. W końcu zasnąłem , a gdy się obudziłem był już wieczór i zero wiadomości od Sophie. Może odpoczywa. Ostatnio tak dobrze się czuła może jest na przepustce w domu. Zszedłem na dół. W domu nie było nikogo. Na blacie leżała kartka: Spałeś więc nie chcieliśmy się budzić. Poszliśmy do McDonald's przyniesiemy ci coś do jedzenia. Niall. Wróciłem do pokoju i sprawidziłem twittera. Sophie ostatnio była wczoraj popołudniu. ustawiłem sobie na awatar zdjęcie z Sophie. Bardzo mi jej brakowało. Przyzwyczaiłem się do dni które spędzaliśmy razem. Sophie to jedyna dziewczyna która wzbudziła we mnie takie uczucia. Wybrałem numer na jej komórkę. Złapała mnie poczta głosowa. Chciałbym ją usłyszeć ale skoro to nie możliwe wytrzymam. Tydzień to wcale nie tak długo. Poszedłem do łazienki się odświeżyć. Nawet pod prysznicem nie przestaję o niej myśleć Założyłem coś w stylu piżamy i zasnąłem. Nawet w moich snach była Sophie. Naprawdę ją kocham. Tak dokładnie kocham ją. Poraz pierwszy się do tego przyznałem. Chcę żeby Sophie była szczęśliwa nawet jeśli to oznaczałoby , że nie mogę być z nią. Rano obudziłem się obok Niall'a. No tak blondynek tęsknił za swoim łóżkiem , a skoro ja je zająłem położył się obok. Zrzuciłem go z łóżka i zacząłem się śmiać.
- Dzień dobry. - zwróciłem się do niego wychylając się z łóżka.
- Louis! - wrzasnął.
Zerwałem się z łóżka i wybiegłem. Teraz zacząłem żałować , że założyłem tego pajacyka jednak Niall też miał go na sobie. Doszło do tego , że wybiegliśmy przed dom , a tam stado fanów. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem. Objąłem blondyna i wróciliśmy do środka głosno się śmiejąc. Chłopcy już siedzieli w kuchni i zajadali się tostami. Dosiedliśmy się do nich i razem zjedliśmy śniadanie. Po nim udaliśmy się na górę żeby doprowadzić się do normalnego stanu. Ubraliśmy się i poszliśmy na miasto , a później na próbę. Tak wyglądał nasz każdy dzień spędzony tutaj. Wygłupialiśmy sie , robiliśmy próby , jeździliśmy an koncerty i świetnie się bawiliśmy. Kupowaliśmy różne pamiątki związane z Irlandią i jej zwyczajami. Niall uczył nas tańca irlandzkiego. On jest z tego bardzo dumny. Razem z chłopakami podziwiamy go za to jaki jest. Fani na koncertach są niesamowici. Oni są sensem naszego istnienia. Naszej racji bycia. Staliśmy na lotnisku i czekaliśmy na samolot. Paul robił wszystko co mógł żeby odpędzić fanki ale wiadomo , że one są wszędzie. Harry rozmawiał z jakąś fanką z Polski która mieszka w Irlandii ale przeprowadza się do Anglii. Pogmatwane to trochę. Dziewczyna była naprawdę śliczna. Miałą brązowe , długie , kręcone włosy , piwne oczy i śliczny uśmiech. Chyba wymienili się numerami. Cały Harry. Podszedłem do nich i złapałem go za nadgarstek.

_______________

Dziękuję za 13 komentarzy pod ostatnią notką. Kurcze nie sądziłam , że ktoś to w ogóle będzie czytał. Cieszę się , że to komentujecie bo to naprawdę dla mnie ważne. Liczą na 15 komentarzy pod tą notką.

piątek, 4 maja 2012

Piąteczka ♥

   - Tomlinson mój zacny rycerzu. - zaśmiałam się.
- Słucham księżniczko?
Zaczął się śmiać razem ze mną. Wyszlimy na ogród szpitala. Lou posadził mnie na huśtawce i zajął miejsce obok.
- Opowiedz mi coś o sobie. - poprosił.
- Ale co takiego?
- Jak żyłaś zanim dowiedziałaś się , że masz guza. Jak wszystko się zmieniło.
- Cóż żyłam zwyczajnie.
Opowiedziałam mu jak spotykałam się z przyjaciółmi , jak cieszyłam się każdym dniem i jak marzyłam żeby ich poznać , a w szczególności jego. Mówiąc to uroniłam pare łez.
- A jak było potem?
- Potem przyjaciele się ode mnie odwrócili. Pretekstem był wyjazd do Collage'u. Trafiłam do szpitala i jestem w nim od 4 miesięcy.
- Bez przerwy?
- Były jakieś. Tylko krótkie przepustki.
- Łatwo było ci się pogodzic z chorobą?
- Widzisz Louis ja uwarzam , że wszystko dzieje się z jakiegoś określonego powodu. Zachorowałam i poznałam ciebie. Jeśli umrę to też z określonego powodu. Może moje miejsce na świecie zajmie ktoś inny. Lepszy.
W jego oczach tak jak i w moich pojawiły się łzy. Mocno mnie przytulił sprawiajac , że łzy spłynęły mi po policzkach. Pogładził mnie po włosach.
- Nie umrzesz Sophie.
- Louis chemiotrapia przestała działać. Góz jest nieoperacyjny.
- Nie umrzesz. Będziesz żyła. - powiedział stanowczo.

***

Louis przychodził do mnie regularnie każdego dnia. Wpadali z nim też chłopcy. Zawsze gdy była u mnie Isabel z Juls małą zajmował się Niall , wtedy Isabel mogła załatwić jakieś sprawy na mieście. Ten blondynek dosłownie zakochał się w mojej małej Julie.
- Niall może dasz mi ją na trochę? - spytałam. - Odpoczniesz. Zjesz coś. - dodałam.
- Kuszące ale nie. Ona jest taka słodka. - zachwycił się.
- Więc kiedy macie najbliższy koncert?
- Za dwa dni jedziemy na tydzień do Irlandii.
- Super.
Opowiedzieli mi ile koncertów mają zagrać. Oni to uwielbiają. Kiedy o tym mówią są jakby w innym świecie. To jest niesamowite. Znowu wysłuchałam ciekawych histroii jakie dzieją się w tour busie i na scenie. Zrobiło się już późno. Isabel już jakąś godzinę temu zabrała Juls. Przez całe dwa tygodnie Louis odwiedzał mnie codzienne. Miałam wrażenie jakbyśmy zbliżyli się do siebie. Jakby nagle poczuł to samo co ja. Jednak to pewnie moje wyobrarzenie. Każdy z chłopaków pożegnał się ze mną i po chwili wyszli. Został tylko Louis. Leżal jak zwykle obok mnie na łóżku i również jak zwykle bawił się moimi włosami które w końcu przestały wypadać. Moje wyniki badań się polepszyły. Tak jakbym doświadczyła cudu w który wierzyłam. Leżałam z głową opartą na jego ramieniu.
- Nie wracasz z chłopakami? - szepnęłam.
- Poczekam aż zaśniesz. Nie lubię porzegnań.
- Zawsze możesz przyjść jutro.
- Wtedy też musiałbym czekać aż zaśniesz.
Cmoknął mnie w głowę.
- Co jeśli nie zasnę?
- Zostanę całą noc.
- W takim razie przed nami długa noc.

< Oczami Louisa >

Z głowy nie mogła mi wypaść rozmowa z Harrym. Jego słowa trochę mnie zabolały.
- Lou zabardzo się zaanagrzowałeś.
- Co ty pieprysz stary.
- Widać , że czujesz coś do tej dziewczyny.
- Gościu to tylko przyjaciółka.
Miałem wrażenie , że oszukuję tylko siebie. Przecież Sophie to naprawdę tylko moja przyjaciółka. To dziewczyna która walczy z chorobą , a ja z całego serca pragnę jej pomóc. Chcę ją wspierać w tej walce. Jest naprawdę wyjątkową dziewczyną.
- Louis my chcemy tylko twojego dobra.
- A na czym ono polega twoim zdaniem , Harry?
- Powinieneś znaleźć sobie dziewczynę z którą będziesz mógł być do końca życia.
To co powiedział zabolało mnie najbardziej. Skreślił Sophie tylko dlatego , że ma raka. Coś niedorzecznego. Sophie była wspaniała. Piękna , mądra , urocza , zabawna i miała bardzo ciekawe wnętrze , a on  skreślił ją bo miała raka.
- Harry nie uważasz , że ona też zasłóżyła na szczęście?
- Ona jest szczęśliwa odkąd nas poznała.
- Jesteś cholernym egoistą.
Teraz leżałem obok niej czekając aż zaśnie. Opowiadałem jej o wszystkim. Naprawdę mnie słuchała. Śmiała się z moich żartów i mówiła kiedy fałszowałem. Uwielbiałem bawić się jej różowymi włosami. Około piątej nad ranem zasnęła. Delikatnie zsunąłem jej głowę z mojego ramienia i wstałem. Musiałem jechać do domu się spakować. Pogładziłem ją po policzku , pocałowałem w czoło i złożyłem delikatny pocałunek na jej blado czerwonych ustach. Kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu. Przez chwilę naprawdę myślałem , że nie śpi jednak przekonałem się , że tak nie jest gdy przewróciła się na drógi bok mrucząc jak mały kotek. Wyszedłem po cichu z sali żeby jej nie obudzić. Wsiadłem do samochodu i dopiero wtedy dotarło do mnie co tak naprawdę zrobiłem. Pocałowałem ją i włożyłem w to więcej uczucia niż w zwykły przyjacielski pocałunek. Wróciłem do domu błądząc trochę uliczkami Londynu. Chłopcy już spali. Poszedłem do siebie. Harry spał na moim łóżku. Nie zdziwiło mnie to. Położyłem się obok niego i zasnąłem. Nie chciałem krzywdzić Sophie nie będąc pewien co do niej czuję. Uświadamiam sobie , że to coś więcej niż przyjaźń. Niestety teraz czeka nas tygodniowa trasa po Irlandii. Niby tydzień to wcale nie tak długo ale przez ten tydzień wiele się może zmienić. Wracamy z Irlandii jesteśmy kilka dni i znowu jakiś wyjazd. Mam w sobie jakiś niepokój zostawiając Sophie. W końcu mogę już więcej jej nie zobaczyć. Za każdym razem odrzucam tę myśl od siebie. Mówię sobie , że za każdym razem kiedy wrócę Sophie nadal będzie. Uśmiechnięta i pełna nowej energii i nadzieji. Rano oczywiście obudził mnie krzyk Niallera. Wszedłem do kuchni , a tam on gania Harrego z prostownicą w ręce. Harry natomiast ma jego płatki. No więc blondynowi się nie dziwię.

_______________

Cześć dziewczyny! Przepraszam , że 5 dopiero teraz ale nie było mnie od środy w domku i nie miałam możliwości dodać. Dziękuję wam niezmiernie za te 15 komentarzy. Nie spodziewałam się. Teraz oczekuję 12. Chyba dacie radę :) 

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Czwóreczka ♥

   - Więc który to Louis? - spytała tuląc małą.
- Ten który leżał obok mnie.
- A co to za iskierka w oczach? - zaśmiała się.
- Okazał się jeszcze lepszy niż mi się wydawało.
- Dobrze , że jesteś szczęśliwa.
Opowiedziałam jej o dzisiejszym dniu. Śmiała się razem ze mną z wyczynów Louisa. Jednak po niedługim czasie musiała iść. Julie była głodna. Ułożyłam się na poduszce i zasnęłam. Byłam zwykłą dziewczyną której marzenie się spełniło chodź wiedzieli o nim tylko najbliżsi. Noc była spokojna. Nie budziłam się tylko spałam spokojnie. Rano nie było przy mnie mamy. Na fotelu siedział Louis.
- Lou co ty tu robisz? - spytałam przecierając oczy.
- Wygoniłem twoją mamę do wnuczki i obiecałem , że się tobą zajmę.
- No proszę. Ledwo mnie znasz , a ufasz na tyle , że zostajesz ze mną sam na sam na cały dzień.
- Dokładnie tak.
- Nie boisz się , że jestem psycho fanką? Że zabiję cię by żadna nie mogła cię mieć oprócz mnie?
- Zaczynam sie bać.
Zaśmiałam się. Miał przerażoną minę. Wybuchłam głośniejszym śmiechem.
- Żartowałam. Więc zamierzesz tu tak siedzieć?
- Tak.
- Chyba masz lepsze żeczy do roboty w tak piękną pogodę.
- Niby tak ale chciałem posiedzieć z tobą.
- To fajnie.
- Mogę? - wskazał część wolnego łóżka.
- Jasne.
Wcisnął się obok mnie , wyciągnął telefon z kieszeni i cyknął nam zdjęcie.
- Co robisz? - zaśmiałam się.
- Wrzucam nasze pierwsze zdjecie na TT.
- Czuję się zaszczycona.
Louis zachowywał się jakbysmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Kto wie może nawet za takich nas uważał. To by było spełnienie moich marzeń bo wiem , że na nic więcej nie mogę liczyć.
- Przygotuj się na hejtowanie.
- Wyobrażam sobie.
- Podaj mi nazwę swojego TT.
Wzięlam od niego telefon i wstukałam swoją nazwę. Chwilę później kliknęłam follow przy swoim profilu. Liczba osób obserwujących mnie diametralnie wzrosła. Ku naszemu zdziwieniu pojawiły się pozytywne komentarze do zdjęcia. Typu: "Śliczna dziewczyna , Lou^^" , "Pasujecie do siebie" , "To twoja dziewczyna? Śliczna!". Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Widzisz? Chodzimy ze sobą nie wiedząc o tym. A teraz podaj mi swojego laptopa i patrz.
Zrobiłam to o co poproslił. Włączył laptopa i wszedł na pierwszy lepszy portal plotkarski. W moje oczy rzuciło się nasze zdjecie i nagłówek: "Nowa dziewczyna Louisa Tomlinsona".
- "Louis Tomlinson przed chwilą wrzucił na swoje oficjalne konto na twitterze zdjęcie z tajemniczą dziewczyną. Doszło do nas , że to nowa dziewczyna Lou. Życzymy szczęścia". - przeczytał na głos.
Zabrałam od niego laptopa i odłożyłam go na parapet.
- Wymyśl coś lepszego niż internet. - zwróciłam się do niego.
- Wcale nie zamierzałem buszować po internecie.
- W takim razie jakie masz plany?
- Zabieram cię na powietrze.
- Przykro mi nie mam siły żeby chodzić.
- Zaniosę cię.
- Lekarz się na to nie zgodzi.
- Jest jak najbardziej za.
- Czyli przegrałam.
- Owszem.
Zszedł z łóżka , odkrył mnie i wziął na ręce. Złapałam się go mocno. Nawet nie wie jak marzyłam żeby poczuć ciepłe promienie słońca na ciele. Wyszliśmy z sali i ruszyliśmy długim korytarzem. W zasadzie to Louis ruszył.

_______________

Dziewczyny bardzo miło mnie zaskoczyłyście. Spodziewałam się , że ciężko będzie wam zebrać 7 komentarzy , a tu patrzę i 13. WOW. Pod tym rozdziałem spodziewam się 10. Bardzo wam dziękuję za miłe słowa. Jesteście niesamowite.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Trójeczka ♥

   Kolejne dwa dni wyglądały tak samo. Pewnie dlatego , że cały czas spałam. Czułam się coraz gorzej. Mama i Dave który wrócił już z Paryża nie opuszczali mnie na krok. Dave podtrzymywał mamę na duchu. ój starszy idealny braciszek. Jednak trzeciego dnia obudziłam się z nową energią. Wygoniłam mamę i Dave'a do domu , a zastąpiła ich Isabel z Julie.
- Cieszę się , że czujesz się lepiej Sophie.
Kołysałam moja kruszynkę która patrzyła na mnie swoimi głęboko niebieskimi oczkami. Uniosłam wzrok na Isabel i uśmiechnęłam się do niej.
- Oczy ma po tobie. - szepnęła.
- Ona ma ładniejsze.
Mała zaczęła się do mnie uśmiechać. Zadzwonił telefon Isabel. Po krótkiej rozmowie róciła do sali.
- Sophie proszę wyświadcz mi przysługę.
Wiedziałam , że chce zostawić ze mną Juile i ucieszyło mnie to.
- Leć. - zwróciłam się do niej.
- Coże Sophie dziękuję. Wiem , że jestem najgorszą bratową na świecie. Przepraszam. Będę za dwie godzinki.
- Nie histeryzuj tylko już idź.
Porzegnała się ze mną , Julie i poszła. Wiedział , że Isabel nie zostawiłaby ze mną Julie gdyby to nie było konieczne. Julie zasnęła na moich rękach. Obserwowałam jak słodko śpi kiedy drzwi do sali się otworzyły. Najpierw myślałam , że Isabel się rozmyśliła ale wtedy zobaczyłam ucieszonego Louisa.
- Cześć. - powiedziałam półszeptem.
- Cześć. Przeszkadzam? - wskazał ruchem głowy śpiącą Julie.
- Nie.
Usiadł przy łóżku i popatrzył na małą.
- Co to za księżniczka?
- To jest Julie. Moja chrześnica.
- Ma twoje oczy.
Zaśmiałam się. Żeby słyszeć to samo od dwóch osób to musi być prawda.
- Co cię tu sprowadza Lou?
- Wpadliśmy z chłopaki odwiedzić chore dzieci.
- Więc co robisz u mnie?
- Doszedłem do wniosku , że muszę odwiedzić nową koleżankę.
Julie poruszyła się niespokojnie. Otworzyła swoje malutkie oczka i uśmiechnęła się do mnie. Polożyłam ją przodem do Louisa który zaczął robić do niej głupie miny. Wziął ją na ręce , zaczął nosić po całej sali , śpiewać jej i bawić się z nią. Tak ją wymęczył , że gdy usiadł od razu zasnęła na jego rękach.
- Zrób mi zdjęcie. - poprosił podając telefon.
Cynęłam fotkę szczerzącemu się Louisowi i śpiącej Juls i oddałam telefon właścicielowi.
- Wiesz Sophie widzimy się drugi raz , a ja cię tak bardzo lubię.
- Pół roku temu gdybym to usłyszała od ciebie skakałabym po wszystkich meblach. Jednak dzisiaj nie mam na to siły.
- Ale się cieszysz? I lubiesz mnie prawda?
- Cieszę się bardzo i tak samo bardzo cię lubię.
- To fajnie.
Wyszczerzył się i wyglądał tak zabawnie , że musiałam się roześmiać.
- Zawsze byłam ciekawa jak to jest stać na scenie kiedy słucha cię tyle ludzi i wiesz , że każdy z nich zapamięta tę chwilę na wieki.
W jego oczach pojawił się błysk , a na twarzy pojawił się zniewalający uśmiech. Kiedy opowiadał mi o tym co czuje wtedy , jak to jest i jak wiele to dla nich znaczy słuchałam jak zaczarowana. On również się tak zachowywał. Co chwilę śmialiśmy się z ich zabawnych historii. Przygód które przydażyły im się na scenie. W tym czasie Julie wróciła do mnie na ręce i słuchała razem ze mną. Wygłupy Lou rozbawił mnie do łez. Dawno się tak świetnie nie czułam. Opadł obok mnie na łóżko i zaczął coś gestykulować rękoma. Wtedy do sali weszła reszta One Direction.
- Lou szukamy cię po całym szpitalu! - wrzasnął Harry.
- Ciii! - zróciliśmy się do niego oboje.
Wtedy rozległ się płacz Juls. Oboje z Louisem jakby na zawolanie zaczęliśmy śpiewać tą samą kołysankę.
- Chłopcy poznajcie Sophie. - wskazał na mnie. - I Julie.
- Cześć. - przywitali się. - A Julie to...? - spytali niepewnie.
Roześmiałam się. Myśleli , że Juls jest moją córeczką.
- Julie to moja chrześnica. - zwróciłam się do nich.
Niall usiadł na fotrlu biorąc ode mnie małą. Biedna Julie. Wszyscy ją dzisiaj wymęczą.
- Sophie jest naszą fanką i wiadomo czemu tutaj jest. - powiedział niepewnie Louis spoglądając na mnie.
- Mam nieoperacyjnego raka mózgu. Prościej guza. - wytłumaczyłam.
- Lou dużo o tobie mówił. - powiedział Zayn.
- Mówił nam , że wierzysz w cuda dzięki naszej muzyce. - dodał Liam.
Niall kołysał Julie , a gdy chodź na chwilę otworzyła oczy lub jęknęła śpiewał jej piosenkę Barneya i przyjaciół.
- Tak , to prawda.
Wtedy do sali weszła Isabel.
- Chłopcy to jest mama Juls.
Isabel uśmiechnęla się do nich ale najbardziej do Niall'a który tak bardzo troszczył się o małą.
- Sophie przepraszam , że nie było mnie tak długo.
- Spokojnie. Jak widzisz Julie miała dużo nianiek.
Louis wyszczerzył się do niej i dodał z dumą.
- Ale ja byłem najlepszą.
- Napewno nie lepszą niż ciocia. - dodałam.
- Wiecie co my chyba musimy już iść. - odezwał się Harry.
- Tak. Nie chcemy cię męczyć poza tym na pewno chcesz pobyć z siostrą. - dodał Liam.
- Bratową. - powiedziałyśmy równocześnie ze śmiechem.
- No tak. Wpadniemy tu jeszcze nie raz. - dodał Zayn.
Louis pocałował mnie w policzek , a reszta przytuliła mnie moco. Niall niechętnie oddał Julie , Isabel. Kiedy chłopcy wyszli Isabel zajęla miejsce Niall'a.

_______________

Dziewczyny jesteście niesamowite. Dodałam wpis przed 13 i już 3,5h później pięć komentarzy. Coś nieprawdopodobnego. Miło mi czytać wasze komentarze i każde biorę sobie głęboko do serca. Teraz liczę na 7 komentarzy trzeba podwyżyć poprzeczkę jeśli pojawią się dzisiaj dodam kolejny jutro po południu lub pod wieczór.

Dwójeczka ♥

   Pożegnałam się z Julie i Isabel i zostałam sama. Nie balam się samotności ani śmierci. Było już późno. Osunęłam się na poduszkę i zasnęłam. Mama zawsze bała się gdy zasypiałam. Bała się , że już się nie obudzę , a ja zawsze zasypiałam z nadzieją na lepsze jutro. Rano obudziły mnie promienie słońca i czyjaś cicha rozmowa. Otworzyłam oczy i stwierdziłam , że dalej śnię bo moim oczom ukazała się uśmiechnięta japa Tommo.
- Sophie jak się czujesz? - usłyszałam ciepły głos Pani Irene.
Czyli jednak nie spię. Uniosłam się lekko i podwyrzyłam tył łóżka.
- Dobrze.
Uśmiechnęłam się chodź wcale się dobrze nie czułam. Bolały mnie wszystkie kości.
- Sophie wiem , że tak nie jest. Wiem kiedy dobrze się czujesz , a kiedy nie.
- Rozszyfrowała mnie Pani.
- Co cię boli?
- Kości ale to nic.
- Pójdę po lekarza.
- Nie trzeba. Naprawdę.
Louis odchrząknął , a Pani Irene jakby nagle sobie o nim przypomniała. Przecież o nim nie da się zapomnieć.
- No tak Sophie poznaj Louisa Tomlinsona.
- Cześć. - posłałam mu uśmiech. Jestem Sophie.
Uścisnął dłoń którą do niego wyciągnęłam.
- Louis chciał cię poznać po tym jak dowiedział się , że wolisz żeby marzenia innych się spełniły i nie dajesz szansy spełnić swojego.
Nie wierzeę. Louis Tomlinson chciał mnie poznać.
- Zostawię was samych.
Kiedy Irene wyszła Louis usiadł obok mnie na łóżku.
- Czemu nie chcesz spełnić swoich marzeń?
- Jedno z nich właśnie się spełniło. - szepnęłam.
Po moim policzku spłynęła łza którą Louis wytarł prawie natychmiast.
- Naprawdę chciałaś mnie poznać?
Kiwnęłam twierdząco głową.
- Wasze piosenki sprawiają , że wierzę w cuda.
Tommo zaniemówił. W jego cudownych oczach zakręciło się pare łez. Po chwili mnie przytulił i zatrząśł się od płaczu. U mnie to również wywołało łzy.
- Jeszcze nigdy nie spotkałem osoby z taką wiarą. Jestes niesamowita.
- Wy jesteście niesamowici. Mam ją dzięki wam.
W ramionach Louisa czułam się bezpiecznie. Nagle Lou zdjął bransoletkę ze swojego nadgarstka i zapiął ją na moim.
- Żeby wiara cię nie opuściła.
- Dziękuję.
Do sali weszła pielęgniarka.
- Cześć Sophie. - zwróciła się do mnie , a później do Louisa. - Musi Pan opuścić salę.
- Oczywiście. Do zobaczenia Sophie.
Jego ciepłe wargi musnęły mój policzek.
- Pa.
Pielęgniarka którą była Ella podała mi leki , a później pomogła mi z poranną toaletą.

***
Kiedy do sali weszła mama ja patrzyłam w okno gładząc bransoletkę od Lou.
- Cześć kochanie. - przywitała się ze mną.
- Cześć mamo. O wiele lepiej wyglądasz.
- Jak się dziś czujesz Sophie?
- Dobrze.
Uśmiechnęłam się do niej bo tego właśnie potrzebowała.
- Śliczna bransoletka. Od kogo ją dostałaś?
- Nie uwierzysz mi ale od Louisa Tomlinsona.
Po jej oczach widziałam , że mi wierzy. Po policzkach spłynęło jej parę łez.
- Kochanie tak się cieszę , że twoje marzenie się spełniło.
Opowiedziałam jej o spotkaniu z moim bogiem seksu. Mama nalegała żebym się przespała więc to zrobiłam. Tak naprawdę odwróciłam się do okna i zaczęłam marzyć jak zawsze przed snem. Spotkanie z Louisem dodało mi więcej sił i wolę walki. Kiedy się obudziłam przy moim łóżku siedział tata.
- Cześć maleńka.
- Cześć tato.
Tata cmoknąl mnie w policzek. W sali nie było mamy. Gdy tata przychodził nigdy nie pytał jak się czuję. Wiedział , że nie lubię tych pytań. Zawsze wtedy graliśmy w karty lub nawet gry planszowe. Dziś jednak nie miałam na to siły.
- Sophie prześpij się. Widzę , że nie masz siły. Ja tu posiedzę.
Byłam wdzieczna za wyrozumiałość taty. Nie wpadał do mnie za często przez jego wymagającą pracę. Kiedy jednak przyjeżdżał do mnie był najlepszy na świecie. Od jakiegoś tygodnia nie opuszczałam sali bo nie miałam na to siły.
_______________

No i jest i 2 rozdział. Pod ostatnim widziałam 7 komentarzy za co bardzo mi miło ale ze swoich źródeł wiem , że jedna osoba dodała 3. Cóż trochę niefajnie. Mam nadzieję , że wasze opinie są szczere i naprawdę chce wam się czytać to opowiadanie bo poświęciłam mu naprawdę wiele serca. To opowiadanie jest jedyne jakie publikuję. Cóż kolejny dodam jak zobaczę 5 komentarzy

czwartek, 26 kwietnia 2012

Jedyneczka ♥

   Leżę na szpitalnym łóżku z laptopem na kolanach. Przeglądam zdjęcia chłopców z One Direction z trasy koncertowej. Na każdym zdjęciu są uśmiechnięci , szczęśliwi i pełni pasji powiązanej z miłością.
- Sophie proszę nie katuj się już tym. - zwróciła się do mnie mama która właśnie się przebudziła.
- To mi sprawia przyjemność mamo. Widząc ich szczęśliwych sama staję się szczęśliwa.
Każdego ranka na poduszczce leżało więcej moich różowych włosów. Kłębki na szczotce stawały się coraz większe. Tak mam 18 lat i jestem chora na raka. Wiele osób z mojej rodziny uwarza , że to niesprawiedliwe ale ja twierdzę inaczej. W życiu wszystko dzieje się z jakiegoś określonego powodu. W końcu po coś zachorowałam. Może gdy umrę ja na świat przyjdzie ktoś wyjątkowy. Może moja śmierć uświadomi coś ludziom. Nic nie dzieje się bez przyczyny.
- Kochanie musisz odpoczywać.
- Nie jestem zmęczona mamo.
- Sophie pamiętaj , że twoje zdrowie jest najważniejsze.
- Mamo dobrze wiesz jakie mam zdanie na ten temat.
Po jej policzku spłynęło pare łez. Była taka zmęczona. Próbowała udawać , że wszystko jest dobrze ale wiedziałam , że jest jej ciężko.
- Mamo możesz mi pomóc?
- Oczywiście. Powiedz tylko w czym.
- Poczuję się lepiej jeśli pójdziesz do domu , pożądnie się wyśpisz i pobędziesz ze swoją wnuczką.
Mam starszego brata Dave'a. On i jego żona Isabel zostali pół roku temu rodzicami. Wtedy również wykryto u mnie raka. Dave i Isabel dbają o mnie i odwiedzają mnie często. Czasem zabierają ze sobą małą Julie w której jestem po prostu zakochana. Wszyscy proszą mnie jednak żebym przestała marzyć o chłopcach z One Direction. Jednak ja marzę tylko o jednym. Mianowicie o Louisie Tomlinsonie.
- Nie zostawię cię samej.
- Mamo jesteś zmęczona. Proszę odpocznij.
Odstawiłam laptopa na parapet okna. W sali leżałam sama. Rodzice wynajęli prywatną salę. Nie chcieli żebym męczyła się czyimś towarzystwem. Chcieli również siedzieć ze mną bez ograniczeń.
- Zaraz i tak przyjdzie do mnie Isabel.
Końciki jej ust wykrzywiły się w grymasie. Pocałowała mnie w czoło i wyszła niechętnie. Spojrzałam w okno. Pogoda była piękna. Chciałabym poczuć na swojej skórze promienie ciepłego słońca. Wiem , że jeszcze nie raz je poczuję bo nie przestaję wierzyć. Drzwi do sali się otworzyły. Myślałam , że to Isabel ale to była Pani Irene. Uśmiechała się do mnie. W ręce trzymała dobrze mi znane plastikowe opakowanie.
- Dzień dobry Sophie. - przywitała się siadając przy moim łóżku.
- Dzień dobry.
Uśmiechnęłam się do niej. Na mojej szafce postawiła owe opakowanie.
- Nie musiała Pani ich znów kupować.
- Ależ Sophie to dla mnie przyjemność. Jak się dziś czujesz?
- Wie Pani , że lepiej.
- Mów mi proszę po imieniu.
- Wolę zwracać się do Pani z szacunkiem.
- W takim razie mów do mnie ciociu.
- No dobrze.
- Widzisz Sophie mam do ciebie prośbę.
Irene jest założycielką fundacji "Uwierz w marzenia". Spełniła marzenia wielu dzieci i nastolatków. Od miesiąca próbuje dowiedzieć się o czym ja marzę.
- Domyślam się o co chodzi.
- Sophie proszę zdradź mi swoje marzenie.
- Widzisz ciociu moje marzenia nie muszą sie spełnić. Lepiej żeby spełniły się dziecią które leżą na tym oddziele razem ze mną.
- Och Sophie czemu nie możesz myśleć chodź raz o sobie.
- Nie lubię tego.
- Spełniłam marzenia praktycznie wszystkim dzieciom z tego szpiala. Zostałaś mi tylko ty i dzieci nad których marzeń spełnieniem pracuję.
- W takim razie porozmawiamy kiedy skończysz.
Poczęstowałam Irene żelkami które zawsze mi kupuje. Jak zwykle wyszła zrezygnowana. Podziwiam ją za to , że jest wytrwała i dąży do spełnienia tego czego chce. Niedługo po niej przyszła Isabel z Julie. Udało mi się przekonać bratową żeby dala mi malutką na ręce. Julie sobie spokojnie spała. Oddychała równym tempem i śniła pewnie o konikach lub czymś bardziej dziecięcym.
- Jak się dziś czujesz Sophie? - spytała Isabel.
- Dobrze. Naprawdę dobrze. Od dłuższego czasu się tak nie czułam.
- Och Sophie nawet wyglądasz lepiej.
W jej oku zakręciła się łezka która spłynęła po gładkim policzku Isabel.
- Nie płacz Isabel. Obie wiemy , że wszystko będzie dobrze.
Julie trochę się przebudziła. Wyśpiewałam jej kołysankę i znów zasnęła. Widząc jak Julie śpi uświadamialam sobie , że przed nią całe życie i wrazie czego będę nad nią zawsze czówać. W końcu to moja chrześnica.
- Jak tam Dave? Dawno go nie bylo.
- Dave jest w Paryżu w delegacji. Obiecał , że gdy wróci przyjdzie do ciebie.
- Musi. W koncu kiedyś obiecał , że gdy będzie w Paryżu kupi mi mini wieżę Eiffla.
Isabel mimowolnie się uśmiechnęła. oboje z Dave'em byli tacy młodzi. Mieli zaledwie po 22 lata , a tak bardzo się kochali. Dokładnie tak jak mama z tatą. Po jakiejś godzinie Isabel musiała już iść. Julie bardzo płakała ale kolejna moja kołysanka ją uspokoiła.
- Nie wiem jak ty to robisz Sophie. Ja śpiewam jej to samo , a płacze jeszcze bardziej.
- Jeśli nie jesteś spokojna ona to wyczuje.
- Będziesz wspaniałą matką.
- Miejmy nadzieje.
_______________

No więc na sam początek wypada się przywitać. Tak więc siemanko. Coś mnie natchnęło żeby napisać to opowiadanie chodź nie jest ono moim pierwszym. Jeśli się wam podoba zostawcie jakiś ślad po sobie najlepiej w postaci komentarza :) Oczywiście przepraszam za błędy ale piszę to opowiadanie w WordPad'zie który oczywiście nie podkreśla błędów ;/

środa, 25 kwietnia 2012

Bohaterowie & Prolog.

Prolog:
Gdy postawiono mi diagnozę wiedziałam , że moje życie się zmieni.
Rak. Choroba która dotyka wielu ludzi.
Starych lub młodych tak jak ja. Mam 18 lat i choruję na raka mózgu.
Chemia przestała działać , a moje dni wyglądają tak samo.
Jestem zamknięta w czterech szpitalnych ścianach.
Mam marzenia w które nie przestaję wierzyć.
To dla Louisa Tomlinsona chcę wyzdrowieć.
Wierzę z całych sił , że wyzdrowieję i będę szczęśliwa.
Co z tego , że kocham wielką gwiazdę popu. 
Ale właśnie ta gwiazda i jego czterej przyjaciele sprawiają , że wierze.

Bohaterowie:
Sophie Dixon. Główna bohaterka [18 lat]. Jest chora na raka również jest wielką fanką One Direction i dzięki ich muzyce wierzy w cuda.










Dave , Isabel i Julie Dixon. Brat , bratowa i bratanica Sophie. Wspierają dziewczynę w chorobie i troszczą się o nią.









Eva i Andy Dixon. Rodzice Dave'a i Sophie. Są bardzo przygnębieni chorobą córki.















Zespół One Direction. Louis Tomlinson [21lat] , Liam Payne [19 lat] , Zayn Malik [19 lat] , Niall Horan [19 lat] , Harry Styles [18 lat]. Biorą udział w akcji fundacji "Uwierz w marzenia"












Irene Scott [55 lat]. Dyrektorka i główny założyciel fundacji "Uwierz w marzenia". Spełnia marzenia osób chorych na raka , głównie dzieci do 19 roku życia.