- Dzień dobry. - powiedziałam niepewnie.
- Cześć synku. Och dzień dobry. - powiedziała wesoło.
Uśmiechnęlam się do niej , a ona do mnie.
- Mamo to jest Sophie moja dziewczyna.
- Miło mi.
Kobieta mnie uścisnęła. Byla bardzo ciepłą osobą tak jak jej dzieci.
- Mnie również. Lou dużo mi o tobie opowiadał.
- Mam nadzieje , że same dobre rzeczy.
- Oczywiście , że tak. Napijecie się czegoś?
- Nie. Mamo my już musimy iść ale będziemy jutro tak jak obiecałem.
- No dobrze.
Lou podał mi płaszczyk i sam się ubrał.
- Do widzenia. - powiedziałam jeszcze raz ściskając się z mamą mojego ukochanego.
- Do zobaczenia Sophie.
Wyszlismy z domu i poszliśmy spacerkiem do mnie.
- Mówiłem , że cię polubi.
- Tego jeszcze nie wiesz.
- Znam swoją mamę.
Objął mnie ramieniem i pocałował. W domu byłam po 19. Lou oczywiście nie chciał wejść no ale biedaczyna byl na kacu więc co się dziwić. Rozebrałam się i poszłam do mamy która siedziała przy kominku. Objęła mnie ramieniem i dała mi swoje kakao. Siedzialyśmy tak do późna. W końcu zasnęlam na mamy kolanach. Obudziłam się w tym samym miejscu tyle , że pod kocem i z głową na poduszce. Mama spała obok mnie. Postanowiłam zrobić jej niespodziankę w postaci śniadania. Poszłamd do kuchni i zrobiłam jej ulubioną jajecznicę na bekonie , grzanki i sok limonkowy. Kiedy sie obudziła była w szoku.
- Sophie sama to zrobiłaś?
- Oczywiście , że tak.
- Jesteś kochana córeczko.
Cmoknęla mnie w policzek i razem zjadłyśmy posiłek. Pozmywałam i poszłam na górę. Wzięłam długi prysznic przy glośnej muzyce. Wysuszylam włosy i dopiero wtedy sprawdziłam telefon. Sms od Louisa: Będę po ciebie o 15 xx. Miałam jeszcze godzinę więc położyłam się na łóżku i zaczęłam oglądać jakiś nudny serial. Odcinek się skończył więc podeszłam do szafy. Wygrzebałam z niej zwyczajne ubrania. W końcu to tylko obiad.
- Sophie przyjechał Louis. - usłyszałam krzyk mamy.
- Już idę.
Spakowałam do torebki klucze , telefon i inne duperele. Mój książe czekał już na mnie na dole. Dałam mu buziaka. Założyłam kurtkę , czapkę , buty i mogliśmy już iść.
- Mamo nie czekaj na mnie.
Cmoknęlam ją w policzek i wyszliśmy.
- Wiesz , że wyglądasz pięknie? - szepnął mi na ucho.
- Dziękuję kochanie.
Wsiedliśmy do samochodu. Lou cały czas mnie rozśmieszał. Kieyd byliśmy pod jego domem brzuch mnie bolał od śmiechu.
- Louis! Brzuch mnie już boli. - jęknęlam dławiąc się śmiechem.
- Kochanie śmiech to zdrowie.
Weszliśmy do środka i wszystkie cztery rzuciły się na mnie. Przytuliłam każdą i cmoknęłam w policzek. Dopiero wtedy przywitały się z Louisem.
- Widać kogo bardziej kochają. - mruknął.
- No już się nie dąsaj kochanie.
Zwiął Daisy na ręce , a ja Pheobe która wyciągała do mnie ręce. Poszliśmy do salonu. Tak jak myślałam mama Lou była w kuchni.
- Może Pani pomóc? - spytałam wchodząc do pomieszczenia.
- Nie dziękuję. Wracaj do Louisa.
Uśmiechnęłam się i wyszłam. Lou złapał mnie za rękę i wziął na górę. Weszliśmy do jego pokoju. Był bardzo przytulny. Pocałował mnie i mocno przytuił.
- Cieszę się , że tu jesteś. - szepnął.
- Louis zejdźcie na dół! - krzyknęła jego mama z dołu.
Pocałowałam mojego Pana marchewkę i zeszliśmy na dół. Dziewczynki razem z mamą Lou siedziały już przy stole. Usiadłam obok Fizzy , a Lou obok mnie.
- Więc Sophie gdzie się teraz uczysz? - spytała jego mama.
- Nie uczę się. Znaczy leżę od czterech miesięcy w szpitalu.
- Och wybacz.
- Nic się nie stało.
- Można wiedzieć co takiego się stało , że tyle tam przebywasz?
- Mam guza mózgu. Niedługo będę miała operację.
Resztę południa nie poruszaliśmy tego tematu. Po obiedzie do Lottie i Fizzy przyszły koleżanki więc my zabraliśmy Pheobe i Daisy na spacer. Pheobe złapała mnie za rękę , a Daisy Louisa. Szlismy jak jedna wielka rodzina. Zabraliśmy je do McDonald's na McFlurry. Louis śmiesznie wyglądał z czteroma lodami idąc do naszego stolika otoczony piszczącymi fankami.
- Dziewczyny może pójdziemy na spacer i zjemy po drodze bo tu nie będzie spokoju. - spytał nas.
- Jasne. - odpowiedziały mu bliźniaczki.
Ubralismy się i wyszliśmy. Nie wiem czy to dobry pomysł lody w taką pogodę ale dziewczynką się podobało. Poszliśmy na plac zabaw. Ja siedziałam z Lou na ławce , a Daisy i Pheobe się bawiły. Louis pociągnąl mnie na huśtawkę. Zmusił mnie żebym usiadła i zaczął mnie huśtać. W końcu po jakiś dziesięciu minutach pozwolił mi zejść. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęliśmy się śmiać. Głupek zaczął się ze mną kręcić w kółko.
- Louis głupolu. - zaśmiałam się.
- Kocham Cię Sophie.
- Ja ciebie też.
Pocałował mnie i postawił na ziemi. Zlapał mnie w talii , przechylił i znów pocałował. Oboje rozejrzeliśmy się za dziewczynkami. Bawiły się z kolerzankami w kupie liści. Jakie te dziewczynki są pełne życia. Naprawdę godne podziwu. Obie podbiegły do nas i się przytuliły. W dwa dni pokochalam te niesamowite dziewczynki.
- Co , wracamy? - spytałam.
- Niee! - krzyknęły obie.
- Ale chyba zmarzłyście. - zauważył Lou.
- Trochę.
- Jak się rozchorujecie mama mnie udusi.
- Ale pójdziemy jeszcze kiedyś na spacer? - spytały z nadzieją.
- Jasne , że tak. - odpowiedziałam im.
Poskakały chwilę z radości i mogliśmy iść. Czekało już na nas w domu Lou ciepłe kakao. Fizzy , Lottie i dwie ich koleżanki siedziały przed TV śmiejąc się z jakiegoś filmu. Gdy tylko weszlismy wbiły wzrok w Louisa co go rozbawiło. Wziął mnie za rękę i poszliśmy na górę. Usiedliśmy na kanapie. Położyłam na nim nogi , a głowę oparłam na jego ramieniu. Lou włączył jakiś film. W połowie niego zasnęłam wtulona w tors mojego chłopaka. Obudziłam się rano w jego łóżku , przykryta kołdrą. Louis spał na kanapie. Wstałam i poszłam do łazienki. Ogarnęlam się trochę i obudziłam Louisa.
- Kochanie czemu nie obudziłeś mnie wieczorem? - spytalam.
- Słodko spałaś. Napisałem twojej mamie żeby się nie martwiła.
- Muszę już wracać.
- Czemu?
- Moi dziadkowie i tata dzisiaj przyjeżdżają.
- Odwiozę cię.
- Nie musisz. Spacer dobrze mi zrobi ty odeśpij.
- Widzimy się jutro?
- Nie mogę. Idę z dziewczynami na zakupy. Zobaczymy się w poniedziałek.
Pocałowałam go i wyszłam. Na dole pożegnałam się z dziewczynami i mamą Lou. Poszłam do domu szybszym krokiem. Zdąrzylam wziąć prysznic , ubrać się. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół bo usłyszałam jak mama wita się z babcią.
_______________
Hej. Wiem , że rozdział miałam dodać jak będzie 10 komentarzy ale widząc jak ciężko wam to idzie ale czytając miłe komentarze postanowiłam dodać dzisiaj. Dziś jest szczególny dzień ponieważ mija dzisiaj 3 miesiące odkąd jestem Directionerką. Jej. Szybko zleciał. Ten dzień jest szczególny też dlatego , że skończyłam już pisać to opowiadanie ale przed wami jeszcze długa droga do końca. Liczę tylko na 5 komentarzy. Do zobaczenia niedługo , mam nadzieję. : *